🌕 Co Zabrać W Bieszczady We Wrześniu

Bieszczady TOP10 – Co warto zobaczyć w Bieszczadach? TOP 7. Uherce Mineralne. Uherce Mineralne są jedną z najstarszych wsi w Bieszczadach, a pierwsze wzmianki na ich temat pochodzą z lat 30-tych XV wieku. Dziś, dzięki bliskości Jeziora Solińskiego oraz Ustrzyk Dolnych, Uherce stają coraz ważniejszym celem turystycznych wypraw. Jesteś osobą niezależną, samodzielną, świadomą swoich potrzeb i wyborów. Nie zadowala Cię typowe życie promowane w prasie i telewizji, szukasz własnej drogi. Znasz bieżące trendy, lecz nie jesteś ich niewolnikiem. Gdy większość turystów tłoczy się w Tatrach, Ty wybierasz spokojniejsze Bieszczady. Lecz nawet tutaj poszukujesz raczej miejsc i szlaków, gdzie unikniesz ścisku, hałasu i przekrzykujących się dzieci. Doskonale to rozumiemy, dlatego nasza propozycja dla Ciebie na Bieszczady, to Tarnica zdobywana od mało popularnej strony, ścieżka rowerowa, na której nie spotkasz prawie nikogo oraz długa, monotonna wędrówka do samego końca polskich Bieszczadów, w czasie której towarzyszyć Ci będą tylko ptaki, świeże powietrze i własne myśli. 1. Wejdź na Tarnicę z Mucznego przez Bukowe Berdo Tarnica należy do zaszczytnego grona jednego z 28 szczytów Korony Gór Polski i jest najwyższym szczytem w polskich Bieszczadach. Nic dziwnego, że każdy, kto wybiera się na bieszczadzkie szlaki, chciałby ją zdobyć. Zdecydowana większość turystów wybiera najkrótsze i najszybsze wejście z Wołosatego. I właśnie dlatego Tobie tego wejścia nie polecamy. Zdecydowanie warto włożyć trochę wysiłku i zaplanować sobie marsz z miejscowości Muczne. Stąd mniej osób wychodzi na szlak. Muczne leży na uboczu i jeśli tam nie nocujesz, to ciężko się do niego dostać busem z Ustrzyk Górnych. W dodatku trasa, którą proponujemy, zakłada powrót tą samą drogą, czego - ponownie - wiele osób nie lubi. My jednak z doświadczenia wiemy, że wejście z Mucznego przez Bukowe Berdo na Tarnicę to jedna z najprzyjemniejszych wycieczek, jakie można zrobić sobie w Bieszczadach. Widoki po drodze są oszałamiające - widać stąd całą panoramę Bieszczadów! 2. Wybierz się na wycieczkę rowerem u podnóży Otrytu Jeśli planujesz zabrać ze sobą rower lub będziesz mieć możliwość, aby go wypożyczyć, to proponujemy Ci wycieczkę do miejsca, którego wiele osób wciąż jeszcze nie odkryło. Sami zdziwiliśmy się, że we wrześniu, przy fantastycznej pogodzie, nie spotkaliśmy tu nikogo. Jak to możliwe? Zdradzimy Ci tę tajemnicę i wyślemy Cię na trasę u podnóżu Otrytu, tuż nad wijącym się ślimakiem Sanem. Wycieczkę zaczniesz z miejscowości Rajskie, ruszysz w kierunku rezerwatu Krywe i będziesz samotnie jechać tak długo, jak długo Ci się spodoba. Podnóże Otrytu i sam Otryt to wciąż nieodkryty zakamarek Bieszczadów. Coś w sam raz dla indywidualistów i osób lubiących szukać miejsc, do których wielu wciąż jeszcze nie dotarło. 3. Wędruj na Małą i Wielką Rawkę - dwie wspaniałe połoniny W Bieszczadach wędruje się głównie po połoninach. Najpopularniejsze z nich to Caryńska i Wetlińska. I właśnie dlatego my polecamy Ci leżące równolegle do nich - niejako po drugiej stronie drogi - połoniny ze szczytami Małej i Wielkiej Rawki. Panuje na nich zdecydowanie mniejszy ruch, a widoki z góry są równie oszałamiające. Mała i Wielka Rawka leżą w jednym paśmie, dlatego na górę wchodzisz tylko raz. Z Wielkiej Rawki możesz pójść dalej na tzw. Trójstyk granic, gdzie spotykają się Polska, Słowacja i Ukraina. Musisz tylko uważać, żeby nie przekraczać ukraińskiej granicy. To opcja nie tylko dla osób podziwiających ładne widoki, ale także dla tych szukających nietypowych miejsc w Bieszczadach. 4. Zapuść się w bieszczadzki worek - do źródeł Sanu i granicy Unii Europejskiej To propozycja dla wybranych. Musisz naprawdę lubić siebie, żeby chcieć spędzić ze sobą czas w drodze, która w obie strony może Ci zająć nawet do 8 godzin. Bieszczadzki worek to najbardziej dzika część Bieszczadów, kiedyś objęta tzw. Zoną - czyli strefą przygraniczną, rozciągającą się na 20 km. Wejście w te rejony było zakazane i... niebezpieczne. Dziś jest tu wyznaczony Szlak „do źródeł Sanu”. Trasa jest nie tyle trudna, ile żmudna. Idzie się długo przez las bez spektakularnych widoków. Miniesz ruiny pałacu, cmentarz, granicę Unii Europejskiej, źródło Sanu i groby hrabiostwa Stroińskich - ostatnich właścicieli Sianek, które mogłoby być dziś drugim Zakopanem. Niestety nie dotrwało do dziś. 5. Spędź wieczór z muzyką na żywo Jeśli po Bieszczadach zdecydujesz się podróżować w pojedynkę, to wieczory polecam Ci spędzić w jednej z bieszczadzkich knajp, gdzie w sezonie niemal codziennie grana jest muzyka na żywo. Żeby zorientować się w repertuarze, najlepiej śledzić miejscowe tablice ogłoszeń lub zajrzeć do internetu. Nas wyjątkowym klimatem urzekła Oberża Zakapior w Polańczyku. I choć sam Polańczyk w ogóle nie kojarzy nam się z Bieszczadami, to wchodząc do knajpy człowiek przenosi się w czasie. Zewsząd otaczają go obrazy bieszczadzkich zakapiorów, a potem na stołach zapalane są świece, gaśnie światło i zaczyna się koncert. Ludzie usadzani są przy wspólnych ławach. Zamawiają jedzenie i picie i wszyscy razem słuchają bieszczadzkiej muzyki. Takie wieczory polecam Ci gorąco! Co jeszcze warto zobaczyć w Bieszczadach? Wszystkie powyższe propozycje szczegółowo opisaliśmy w przewodniku „Ruszaj w Bieszczady”. Do każdej wycieczki dodaliśmy mapę, informacje praktyczne podane w przejrzystej tabeli oraz ciekawostki i historie, które uprzyjemnią Ci trasy wędrówek. To jednak tylko kilka z kilkunastu propozycji miejsc, jakie polecamy Ci w Bieszczadach. W przewodniku zaplanowaliśmy dla Ciebie 14 dni, dobierając atrakcje do pogody i Twojego samopoczucia. Jesteśmy przekonani, że będzie to dopiero początek Twojej przygody z Bieszczadami. W drodze na pewno spotkasz osoby, które zdradzą Ci także swoje miejsca w Bieszczadach. Zapisuj je skrupulatnie. Z doświadczenia wiemy, że wrócisz tu nie raz. DARMOWY ROZDZIAŁ DLA CIEBIE [product id="2, 66"] Z tą książką poczujesz się pewnie w górach. W każdym z 14 rozdziałów książki znajdziesz: PLAN wycieczki na 1 dzień - sprawdzony i zweryfikowany przez nas MAPĘ z trasą zwiedzania, szlaku, atrakcjami ZAPOWIEDŹ, która zachęci Cię do ruszenia w drogę PARKINGI, toalety, punkty widokowe i kierunek marszu PORADY i wskazówki jak zorganizować taką udaną wycieczkę ZDJĘCIA z bieszczadzkich szlaków Bieszczady jesienią samochodem. Podróżowanie samochodem po Bieszczadach jesienią to wspaniała opcja, która pozwala odkryć uroki tego magicznego regionu w pełni. Jednym z najbardziej malowniczych i popularnych szlaków samochodowych jest Wielka Pętla Bieszczadzka, która wiedzie przez wiele urokliwych miejsc. Bieszczady są górami chętnie odwiedzanymi przez turystów nie tylko z Polski ale z całej Europy. W rejonie Bieszczad mamy masę atrakcji turystycznych, które powinny zaciekawić nawet najwybredniejsze osoby. Oprócz ciekawych budowli, zabytków, mamy tu wspaniałą przyrodę, która jest dla przyjeżdżających tu turystów na pierwszym miejscu. Wcześniej pisaliśmy na temat ciekawostek o Bieszczadach oraz o najlepszych atrakcjach dla dzieci w Bieszczadach. Co zatem warto zobaczyć w Bieszczadach? Ciekawe miejsca w Bieszczadach Obowiązkowym miejscem, które powinniśmy odwiedzić będąc w Bieszczadach jest Solina. To właśnie tutaj każdego roku na wczasy przyjeżdża ogromna ilość turystów, którzy chcą spędzić urlop w przepięknym miejscu. Każdy kto się tutaj znajdzie powinien zatrzymać się nad Solińskim Jeziorem. Nie jest ono jednak jedyną atrakcją Soliny. Warto poświęcić odrobinę naszego czasu na zobaczenie solińskiej zapory. Jest ona naprawdę sporych rozmiarów przez co warta jest uwagi. Co ciekawe elektrownia, która się tutaj znajduje wraz z zaporą udostępnione są dla zwiedzających. Jest więc to spora atrakcja tego miejsca. W Bieszczadach mamy także kilka przepięknych cerkwi, które warto zobaczyć na własne oczy. Jest to na przykład cerkiew znajdująca się w Bereźnicy Wyżnej, a także cerkiew z miejscowości Górzance. Ta pierwsza cerkiew powstała w 1839 roku. Nie jest ona może zbyt zachwycająca z zewnątrz. Warto jednak wejść do jej wnętrza, ponieważ znajdziemy tu wspaniały ikonostas pochodzący z okolic XVII wieku. Druga z cerkwi to cerkiew pod wezwaniem Św. Paraskewy. Podobnie jak poprzednia z zewnątrz nie zachwyci za bardzo. Pochodzi ona z okolic XIX wieku, więc nie jest również bardzo stara. Wnętrze tej cerkwi jednak również zachwyca a to za sprawą znajdujących się tutaj płaskorzeźb, które przedstawiają różnych świętych. Są to dzieła sztuki jedyne w swoim rodzaju, których nie zobaczymy raczej nigdzie indziej. Z tego też powodu cerkiew ta jest tak bardzo warta uwagi. Z cerkwi warto także zapoznać się jeszcze z tymi, które znajdują się w takich miejscowościach jak Hoszów, Równia, Smolink, Michniowiec, Turzańsk czy Komańcza. Są to jedne z piękniejszych i wartościowszych obiektów sakralnych znajdujących się w tym rejonie naszego kraju. Bieszczady to rejon, przez który po części przebiega szlak architektury drewnianej. Z tego też właśnie powodu podziwiamy cerkwie, które zostały już wcześniej wymienione. Jest ich na tym szlaku znacznie więcej, jednak zwiedzenie ich wszystkich zajmie naprawdę sporo czasu. Jeśli nie mamy go zbyt wiele, to lepiej spożytkować go na podziwianiu przyrody i wędrowaniu po górskich szlakach. Bieszczady to przecież nie tylko zabytki, a przede wszystkim wspaniała przyroda, którą możemy podziwiać wędrując po wielu szlakach turystycznych. W samych tylko okolicach Jeziora Solińskiego znajdziemy kilka szlaków, które warto poznać bliżej. Są tu szlaki, którymi zainteresują się głównie osoby z doświadczeniem w górskich wędrówkach, jak również i szlaki, na których świetnie odnajdą się osoby początkujące, ponieważ nie wszystkie są bardzo wymagające. Jeśli znudzi nam się wędrowanie po górskich szlakach, to warto odwiedzić miejscowość Lutowiska. To tutaj znajduje się wspaniały żydowski kirkut. W tym miejscu odnajdziemy wiele żydowskich nagrobków, które dziś niszczeją i nikt się nimi nie opiekuje. Miejsce te naprawdę wprowadza turystów w zadumę. Nie jest jednak zbyt popularne, przez co w spokoju będziemy mogli je zwiedzić i pooglądać pozostałości po dawnej gminie żydowskiej, która tę okolicę zamieszkiwała. Warto także pojechać do miejscowości Łopienka. Jest to tak zwana wieś widmo, ponieważ została cała wysiedlona podczas ostatniej wojny. W tej miejscowości dawniej znajdowało się sporej wielkości sanktuarium. Było to podobno największe sanktuarium w rejonie Bieszczad. Dziś mamy szansę podziwiać pozostałości po nim. Warto jak najbardziej to uczynić. Jeszcze jedną wartą uwagi atrakcją Bieszczad jest na pewno tutejsza kolej wąskotorowa. Każdy z nas może zakupić bilet i wybrać się w podróż ciuchcią po przepięknych rejonach Bieszczad. Bilety nie są może najtańsze jednak wrażenia jakie nam towarzyszą podczas wycieczki są nie do opisania. Jeśli chcieliśmy kiedykolwiek zobaczyć wspaniałą przyrodę Bieszczad w miarę z bliska, a nie mieliśmy ochoty, bądź siły wędrować po górach i tutejszych okolicach, to kolej wąskotorowa daje nam szansę na spełnienie naszego marzenia. Jak najbardziej warto więc z takiej możliwości korzystać. W Bieszczadach naprawdę jest masa rzeczy wartych zobaczenia. To co uda nam się zwiedzić w dużej mierze zależy także od tego, w jaki sposób będziemy podróżować po tym regionie naszego kraju. Możemy zwiedzać Bieszczady pieszo, samochodem, bądź na przykład przemierzając je rowerem. Każdy wybór ma swoje wady i zalety. Podróżując samochodem ominiemy wiele przepięknych miejsc i górskich szlaków. Wędrując pieszo nie zobaczymy wielu zabytkowych obiektów, ponieważ zapewne braknie nam na to czasu. Rowerem natomiast mamy szanse odwiedzić wiele przepięknych cerkwi. Musimy więc dokonać wyboru, jednak najlepszym wyborem będzie decyzja dotycząca tego, że w przyszłości będziemy w Bieszczady wielokrotnie powracać. Macie jeszcze jakieś propozycje? Co warto zobaczyć w Bieszczadach? Jakie są najlepsze atrakcje? Napiszcie o nich w komentarzu. Koniecznie! 🙂 Czytaj dalej: Najlepsze atrakcje w Bieszczadach - (liczba ocen: 55)
Jeśli masz jakieś pytania lub potrzebujesz wsparcia, skontaktuj się z naszym Biurem Obsługi Klienta. Bieszczady to region, który urzeka turystów swym wyjątkowym charakterem. Znajdziemy tam bowiem miejsca dość popularne, ale również dzikie zakątki, gdzie nadal można cieszyć się samotnym wędrówkami. Niektórzy na pewno myślą o
Wakacje we wrześniu, po zakończeniu wakacji, to idealna opcja dla osób, które cenią podróże poza sezonem. Pogoda w większości miejsc wciąż dopisuje, a turystów jest mniej niż w lipcu i sierpniu – w szczególności mniej jest podróżujących rodzin z dziećmi w wieku szkolnym. We wrześniu można również znaleźć wiele propozycji wyjazdów w promocyjnych cenach. Z tego artykułu dowiesz się:Wrześniowe wakacje można zaplanować samodzielnie lub wykupić wycieczkę zorganizowaną w biurze podróży. Bez względu jednak, na którą opcję się zdecydujemy, do planowania warto przystąpić wcześniej, aby nie przegapić najlepszych okazji cenowych. Sprawdziliśmy, gdzie warto wybrać się we wrześniu i ile to kosztuje. Dlaczego warto jechać na wakacje we wrześniu? Wakacje we wrześniu to przede wszystkim bardziej komfortowe warunki zwiedzania. Dzieci wróciły już do szkół, a więc turystów jest mniej. To jednak nie koniec plusów. We wrześniu spadają ceny wycieczek organizowanych przez biura podróży. Choć obecnie różnice w cenach nie są tak duże jak kilka lat temu, bez trudu znajdziemy ofertę o ok. 20-25% tańszą niż w szczycie sezonu. Ceny spadają również na miejscu, w popularnych kurortach. We wrześniu tańsze są noclegi, koszty wypożyczenia samochodu, czy ceny w restauracjach. Spadają też koszty skorzystania z popularnych miejscowych atrakcji (choć niektóre z nich są czynne tylko w lipcu i sierpniu – warto sprawdzić przed wyjazdem). Pogoda nadal dopisuje. Niemal wszystkie południowoeuropejskie kierunki, tak popularne wśród polskich turystów, we wrześniu oferują doskonałą pogodę. Co prawda szybciej robi się ciemno, jednak ciepłe wieczory nad brzegiem morza mają swój urok nawet po zachodzie słońca. Wrzesień to czas na wakacje w stylu slow. We wrześniu, gdy turyści wyjechali, można lepiej zaobserwować zwyczaje mieszkańców i poczuć klimat miejsca, w którym się znajdujemy. W dzikim pędzie turystów to znacznie trudniejsze. Wakacje we wrześniu a COVID-19 Aktualnie sytuacja związana z COVID-19 niemal w całej Europie oraz w wielu miejscach na świecie jest stabilna. Życie wraca do rzeczywistości sprzed pandemii, a nasz kraj, Polska, odwołał już nawet stan epidemii. Odrobinę inne są przewidywania na jesień. Eksperci obawiają się jednak, że wirus nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, a w listopadzie może nastąpić kolejna fala COVID-19 – szczególnie w krajach, gdzie poziom wyszczepienia społeczeństwa nie jest wysoki. Na tę chwilę wydaje się jednak, że wrzesień jest jak najbardziej „bezpiecznym” miesiącem do planowania zagranicznych podróży. 1. Spędź rodzinne wczasy w pełnym słońca RodosGrecja od lat jest jednym z najczęściej wybieranych przez Polaków kierunków wakacyjnych wyjazdów. Na tamtejszych wyspach panują doskonałe warunki dla rodzin z dziećmi. Jedną z nich jest Rodos. Wiele hoteli posiada w ofercie pokoje rodzinne, menu dla najmłodszych, baseny, brodziki czy aquaparki. Często również organizują profesjonalne zajęcia, nawet w języku polskim. We wrześniu temperatura wciąż sięga około 30 stopni Celsjusza. Dużą zaletą jest także krótki czas podróży. W zależności od miejsca wylotu, rejs samolotem trwa około 3 we wrześniu na Rodos to również możliwość dużych oszczędności. Dostępne są oferty tygodniowego pobytu w 3-gwiazdkowym hotelu dla dwuosobowej rodziny z jednym dzieckiem za około 2 700 zł. Wakacje w 4-gwiazdkowym można kupić za około 4 000 zł. Cena ubezpieczenia: We wrześniu koszt zakupu najtańszej polisy turystycznej w celu wypoczynku lub zwiedzania w Grecji wynosi 3,80 zł za dzień ochrony dla jednej osoby dorosłej. W przypadku dziecka jest to 2,74 zł dziennie. Aktualne obostrzenia sanitarne w Grecji: Na początku maja 2022 r. Grecja zniosła wszelkie ograniczenia wjazdowe związane z COVID-19. Aktualnie pozostałe obostrzenia to noszenie maseczki ochronnej w zamkniętych pomieszczeniach, utrzymywanie dystansu społecznego i noszenie maseczki o wysokim poziomie odporności (KN95/N95/FFP2) lub podwójnej maski chirurgicznej w środkach komunikacji publicznej. 2. Baw się szampańsko na Słonecznym BrzeguW poprzednim ustroju wielu Polaków marzyło o wakacjach w Bułgarii. Dziś jest to możliwe tanio i wygodnie. Jednym z najpopularniejszych kurortów nad Morzem Czarnym jest Słoneczny Brzeg. Kwitnie w nim życie nocne, bywa określany mianem lokalnej Ibizy. Na turystów czeka mnóstwo dyskotek, klubów czy beach barów. Wieczorową porą dominuje tu głośna muzyka i uliczne tańce. We wrześniu temperatura przekracza 25 stopni Brzeg to idealne miejsce na niskobudżetowe wczasy w świetnych warunkach. Hotele usytuowane są bezpośrednio przy piaszczystych plażach. W opcji last minute często są dostępne oferty tygodniowego pobytu nawet poniżej 1200 od osoby w standardzie 3-gwiazdkowym. W przypadku wyjazdów last minute z noclegiem w hotelu o standardzie 4 gwiazdek lub wyższym, koszty wzrastają do ok. 1800 złotych, co biorąc pod uwagę aktualne ceny wycieczek, jest ofertą bardzo atrakcyjną. Może to być świetna okazja dla młodych ludzi, którzy pragną dobrze pobawić się przed startem roku akademickiego w październiku. Cena ubezpieczenia: We wrześniu koszt zakupu najtańszej polisy turystycznej w celu wypoczynku lub zwiedzania w Bułgarii w przypadku osoby dorosłej, która nie cierpi na żadne choroby przewlekłe, będzie wynosił ok. 3,75 zł. Warto rozważyć również rozszerzenie ochrony o tzw. klauzulę alkoholową. Spowoduje ona wzrost składki o ok. 20%, jednak zaoszczędzi turyście potencjalnych znacznie wyższych kosztów. Aktualne obostrzenia sanitarne w Bułgarii: W Bułgarii zniesiono obostrzenia dotyczące wjazdu do kraju. Władze Bułgarii zalecają dalsze stosowanie się do zasad dystansu społecznego. 3. Ciesz się tropikalnym rajem w Punta CanaPunta Cana to idealne miejsce dla turystów marzących o egzotycznych wakacjach. Jeden z najpopularniejszych kurortów Dominikany zapewnia plaże z miękkim piaskiem, kokosowe palmy czy krystalicznie czyste morze. Dni upływają tutaj na odpoczynku w blasku słońca, a noce na tropikalnej zabawie i spożywaniu egzotycznych drinków. We wrześniu często temperatura przekracza 30 stopni w Punta Cana we wrześniu to spora oszczędność dla domowego budżetu. W tym czasie rabaty w biurach podróży sięgają nawet 30% w porównaniu do szczytu sezonu letniego. Bez trudu można odnaleźć oferty tygodniowego pobytu dla 2 osób w 4-gwiazkowym hotelu za około 8000 zł. Wypoczynek w 5-gwiazkowym hotelu to ceny od ok. 10 000 zł. Cena ubezpieczenia: We wrześniu koszt zakupu najtańszej polisy turystycznej w celu wypoczynku lub zwiedzania Dominikany to ok. 5,14 zł dziennie dla osoby dorosłej. Aktualne obostrzenia sanitarne na Dominikanie: Na Dominikanie nie obowiązują żadne restrykcje covidowe – ani związane z wjazdem, ani pobytem na miejscu. 4. Nurkuj wśród koralowców na Koh LantaKoh Lanta to wyspa położona w Tajlandii w popularnej wśród turystów prowincji Krabi. Znajduje się na niej mnóstwo miejsc do nurkowania. Perłą w koronie jest park narodowy Koh Haa, oddalony około 30 kilometrów od Lanty. Największym jego atutem jest czysta, błękitna woda, w której w niektórych miejscach widoczność sięga 20-25 metrów. Po zanurzeniu się można podziwiać skrzydlice, mureny, szkaradnice, wielkie barakudy, małe krewetki, tuńczyki, żółwie i wiele innych tropikalnych ryb. We wrześniu temperatura wynosi około 25-30 stopni na Koh Lanta można zorganizować samodzielnie. Lot samolotem z Warszawy do Krabi w obie strony dla jednej osoby kosztuje około 3000 zł, a polując na okazję, można ustrzelić bilety lotnicze w cenie ok. 2200 zł. Nocleg w prywatnym apartamencie można znaleźć już od 250 zł za dobę. Jako środek transportu najwygodniej wybrać motorówkę, która będzie nas w stanie zabrać w kilka miejsc w ciągu dnia. Ceny dziennego rejsu zaczynają się od około 250 zł za osobę. Do wydatków związanych z wyjazdem należy doliczyć wyżywienie. Cena ubezpieczenia: Polisa na wrześniowy wypoczynek w Tajlandii połączony z nurkowaniem będzie kosztowała ok. 12 zł dziennie dla jednej osoby dorosłej. Aktualne obostrzenia sanitarne w Tajlandii: Aktualnie osoby zaszczepione przybywające do Tajlandii po rejestracji w systemie Thailand Pass (między 14 a 7 dniem przed podróżą oraz wykupieniu ubezpieczenia w wysokości min. 10 000 USD mogą podróżować swobodnie po całej Tajlandii. Testy po przylocie dla osób zaszczepionych nie są już konieczne. Osoby niezaszczepione mogą uzyskać zwolnienie z kwarantanny, wykonując test RT-PCR na 72 godziny przed podróżą. Niezaszczepieni również muszą zarejestrować się w systemie Thailand Pass, załączyć wynik testu oraz wykupić ubezpieczenie na kwotę min. 10 000 USD. Obecnie w Tajlandii nadal obowiązuje bezwzględny nakaz noszenia maseczek – zarówno w przestrzeni otwartej, jak i zamkniętej. 5. Surfuj w idealnych warunkach na FuerteventurzeFuerteventura przyciąga miłośników kitesurfingu i windsurfingu z całego świata. Wyróżnia się długimi, białymi plażami, a także stałą temperaturą na poziomie około 22 stopni Celsjusza przez cały rok. Są to doskonałe warunki do uprawiania sportów wodnych. Wyspa zawdzięcza je swojemu położeniu na Oceanie Atlantyckim. Zaledwie 100 kilometrów od wybrzeży Afryki, skąd prosto z Sahary nawiewa piasek na tutejszy Fuerteventurę wyjazd można zorganizować samodzielnie. Ceny biletów lotniczych z Warszawy na wyspę w obie strony dla jednej osoby zaczynają się od około 1600 zł. Nocleg w prywatnym apartamencie można znaleźć od około 400 zł za dobę. Na plaży Playa de Sotavento znajduje się najsłynniejsza szkoła nauki kitesurfingu i windsurfingu, Rene Egli. Wynajęcie w niej sprzętu do uprawiania obu dyscyplin na okres 4-6 dni, przy płatności z góry wynosi 269 euro (około 1253 zł), a na miejscu 310 euro (około 1451 zł). Do wydatków związanych z wyjazdem należy doliczyć wyżywienie. Cena ubezpieczenia: Towarzystwa ubezpieczeniowe najczęściej zaliczają kitesurfing i windsurfing do sportów wysokiego ryzyka. W efekcie przed zakupem polisy turystycznej należy za dopłatą rozszerzyć zakres ochrony. Cena najtańszego ubezpieczenia dla osoby dorosłej, wyjeżdżającej do Hiszpanii uprawiać którąś z tych dwóch dyscyplin wynosi ok. 9,80 zł za jeden dzień ochrony. Aktualne obostrzenia sanitarne w Hiszpanii: Na Fuerteventurę obecnie można przylecieć na podstawie certyfikatu szczepienia, ozdrowienia lub negatywnego wyniku testu. Należy także online wypełnić tylko formularz wjazdowy. Noszenie maseczki ochronnej jest obowiązkowe w ośrodkach ochrony zdrowia, szpitalach, aptekach, w ośrodkach opieki oraz w środkach transportu publicznego. 6. Przeżyj ekstremalny city break na rollercoasterze w Abu ZabiAbu Zabi przede wszystkim przyciąga turystów z całego świata swoim przepychem. Stolica Zjednoczonych Emiratów Arabskich należy do jednych z najbogatszych miejsc na ziemi. Jednak świetnie odnajdą się w nim również miłośnicy ekstremalnych wrażeń. Zapewni je im kolejka górska Formula Rossa, która znajduje się w parku rozrywki Ferrari World. Jest to jeden z najszybszych rollercoasterów na świecie. Prędkość 100 km/h osiąga w zaledwie 2 sekundy, a po 5 sekundach wznosi się na wysokość 52 metrów. Trasa przejazdu wynosi 2 kilometry. W wagonie przypominającym wyglądem bolid Formuły 1, maksymalnie może przebywać 16 biletów lotniczych z Warszawy do Abu Zabi w obie strony dla jednej osoby zaczynają się od około 800 zł (lot w przesiadką). Nocleg w 3-gwiazkowym hotelu wraz z zapewnionym śniadaniem można znaleźć za około 400-500 zł. Jednodniowy karnet do parku rozrywki Ferrari World kosztuje ok. 350 zł. Do wydatków związanych z wyjazdem należy doliczyć wyżywienie. Cena ubezpieczenia: Koszt zakupu najtańszej polisy turystycznej do Zjednoczonych Emiratów Arabskich w celu wypoczynku lub zwiedzania wynosi 4,57 zł dziennie. Jednak wybierając się na rollercoaster Formula Rossa, warto zwrócić przy wyborze ubezpieczenia, czy suma gwarantowana następstw nieszczęśliwych wypadków (NNW) jest wysoka. W razie doznania urazu, środki wypłacone przez ubezpieczyciela będziemy mogli przeznaczyć na leczenie lub rehabilitację. Aktualne obostrzenia sanitarne w Zjednoczonych Emiratach Arabskich: Osoby w pełni zaszczepione nie muszą wykonywać estu RP-PCR po przylocie. Osoby niezaszczepione muszą posiadać negatywny wynik testu RT-PCR wykonanego w ciągu 48 godzin przed przylotem. Na terenie Zjednoczonych Emiratów wciąż obowiązuje nakaz noszenia maseczek ochronnych w przestrzeni publicznej, w zamkniętych pomieszczeniach. Jak wybrać ubezpieczenie turystyczne na wakacje we wrześniu? Polisa turystyczna jest najmniejszym wydatkiem związanym z planowaniem zagranicznego wyjazdu. W przypadku podróży po Europie cena najtańszego ubezpieczenia wynosi około 4 zł dziennie, a poza Starym Kontynentem oferty rozpoczynają się już od ok. 6 zł za dzień ochrony. Wysokość składki nieco wzrasta, gdy podczas wypoczynku zamierzamy uprawiać sporty np. nurkować (do 5 zł dziennie), a także uprawiać sporty ekstremalne, bądź wysokiego ryzyka (powyżej 10 zł za dzień). Osoby aktywne fizycznie muszą pamiętać o konieczności rozszerzenia ochrony. Można to zrobić w kalkulatorze Jednym z najważniejszych elementów polisy turystycznej jest suma ubezpieczenia kosztów leczenia. W Europie, podczas wypoczynku lub zwiedzania, powinna wynosić co najmniej 30 000 euro. W przypadku podróży poza Stary Kontynent, kwotę warto zwiększyć przynajmniej do 60 000 euro. Dodatkowo, podróżujący do USA lub Kanady powinni rozważyć, jeszcze wyższą sumę ubezpieczenia lub tzw. wariant bez Pelczar, ekspert ds. ubezpieczeń turystycznychPonadto osoby aktywne fizycznie podczas wyjazdu, powinny posiadać polisę z jak najwyższym limitem refundacji opieki medycznej (optymalnie co najmniej 120 000 euro). Są one szczególnie narażone na odniesienie urazu, a usługi zdrowotne za granicą są zdecydowanie droższe niż w Polsce. Pobyt w szpitalu w Tajlandii kosztuje nawet 2500 zł za kolei w ubiegłym roku transport śmigłowcem jednego z polskich turystów z tego kraju nad Wisłę kosztował ponad 170 000 zł. Warto więc indywidualnie dostosować ubezpieczenie do swoich potrzeb, pamiętając, aby zawierała co najmniej ryzyka takie jak koszty leczenia, NNW, OC w życiu prywatnym i koszty ratownictwa – a także odpowiednie klauzule, jeśli zamierzamy uprawiać sporty (klauzula sportów ekstremalnych lub wysokiego ryzyka). Wakacje zagraniczneUbezpieczycielZakres ubezpieczeniaCena Wiener Koszty leczenia90 465 złRatownictwo36 186 złBagaż-39,00 zł 2 os. / 7 dni Kup ubezpieczenie Dodatkowo: NNW: 10 000 zł AXA Partners Koszty leczenia200 000 złRatownictwo200 000 złBagaż-54,88 zł 2 os. / 7 dni Kup ubezpieczenie Dodatkowo: NNW: 20 000 zł17 sportów pandemia Covid-19 Europa Ubezpieczenia Koszty leczenia135 698 złRatownictwo22 616 złBagaż1 357 zł63,00 zł 2 os. / 7 dni Kup ubezpieczenie Dodatkowo: NNW: 13 570 zł10 sportówpandemia Covid-19 Allianz Koszty leczenia200 000 złRatownictwo50 000 złBagaż1 800 zł89,88 zł 2 os. / 7 dni Kup ubezpieczenie Dodatkowo: NNW: 20 000 złOC: 50 000 zł49 sportówpandemia Covid-19Wakacje zagraniczne Wiener 39,00 zł 2 os. / 7 dni Koszty leczenia90 465 złRatownictwo36 186 złBagaż- Dodatkowo: NNW: 10 000 zł Kup ubezpieczenie AXA Partners 54,88 zł 2 os. / 7 dni Koszty leczenia200 000 złRatownictwo200 000 złBagaż- Dodatkowo: NNW: 20 000 zł17 sportów pandemia Covid-19 Kup ubezpieczenie Europa Ubezpieczenia 63,00 zł 2 os. / 7 dni Koszty leczenia135 698 złRatownictwo22 616 złBagaż1 357 zł Dodatkowo: NNW: 13 570 zł10 sportówpandemia Covid-19 Kup ubezpieczenie Allianz 89,88 zł 2 os. / 7 dni Koszty leczenia200 000 złRatownictwo50 000 złBagaż1 800 zł Dodatkowo: NNW: 20 000 złOC: 50 000 zł49 sportówpandemia Covid-19 Kup ubezpieczenie Co warto wiedzieć?We wrześniu wiele biur podróży obniżyło ceny wycieczek nawet o 20-30% w porównaniu do szczytu sezonu wrześniu tygodniowy pobyt na Słonecznym Brzegu można znaleźć poniżej 1300 zł za osobę w 3 gwiazdkowym turystyczne jest najtańszym elementem wyjazdu we ochrony polisy należy dopasować do miejsca wyjazdu i uprawianych zadawane pytaniaGdzie jest najcieplej we wrześniu?Turyści, którym zależy przede wszystkim na wysokich temperaturach, powinni rozważyć kierunki takie jak: Turcja (ok. 28°C), Zjednoczone Emiraty Arabskie (ok. 38 °C), Cypr (ok. 28°C), Zanzibar (ok. 26°C), Tunezja (ok. 30°C), czy Egipt (ok. 31°C). Wysokie temperatury utrzymują się też na greckich wyspach. Na Santorini we wrześniu średnia temperatura to ok. 25 °C, a na Rodos nawet ok. 30 °C. Gdzie szukać tanich wakacji we wrześniu?Jeśli poszukujemy wycieczek zorganizowanych, ofert najlepiej szukać w internetowych porównywarkach wycieczek. Organizując wyjazd na własną rękę, trzeba przede wszystkim monitorować ceny lotów. Warto też dołączyć do internetowych społeczności podróżników w mediach społecznościowych – to prawdziwa kopalnie dobrych ofert, które znikają szybko! Gdzie szukać wakacji bez turystów we wrześniu?We wrześniu niemal w każdym miejscu na świecie turystów będzie mniej niż w szczycie sezonu. Osoby, które liczą na bardzo spokojne wakacje, powinny jednak rozważyć bardziej niszowe kierunki, jak np. Mołdawia, Estonia, norweskie Lofoty, a z bardziej egzotycznych kierunków – np. Republika Południowej Afryki, czy Myanmar (Birma). Gdzie lepiej nie jechać we wrześniu?Wrześniowy wypoczynek można zaplanować w niemal każdym miejscu na świecie. W przypadku egzotycznych destynacji, np. niektórych krajów azjatyckich, warto sprawdzić, czy wrzesień nie przypada na porę deszczową (tak jest np. we wschodniej Kambodży, czy w Wietnamie). Ile kosztują wakacje we wrześniu?Zależy to oczywiście od kierunku i wybranej oferty. Zasadniczo jednak we wrześniu są o 20% lub nawet 30% tańsze niż oferty w szczycie sezonu wakacyjnego.
Bilety wstępu na cały obiekt to: dorośli i dzieci powyżej 12 lat – 20 zł, dzieci od 3 do 12 lat – 15 zł, dzieci do 3 lat bezpłatnie. Karma dla zwierząt- 5 zł. Park czynny jest w lipcu i sierpniu codziennie od godziny 10.00 do 19.00. W czerwcu, wrześniu i październiku od 10.00 do 17.00. Wiejskie zoo – nutria / fot. Zagroda żubrów – MuczneCerkiew w SmolnikuChmarnik – czyli jak ustrzec się burzyWampiry w BieszczadachWypalanie węgla w BieszczadachRetortyMielerzeWęglarzePołoniny w BieszczadachPamiętajcie o tym, chodząc po górachPrzełęcz WyżnaSztuka na zboczu górPołonina WetlińskaChatka PuchatkaPołonina CaryńskaJezioro Solińskie Połoniny w Bieszczadach to miejsca, o których słyszał chyba każdy. Są piękne o każdej porze roku, a pośród nich toczy się cudowne życie. Wyruszcie z nami na szlak, a spotkacie żubry, wilki, stare cerkwie, cmentarze i ciekawych ludzi. A na dodatek powiemy Wam też trochę o wypalaniu drewna. Zagroda żubrów – Muczne Naszą dzisiejszą podróż po Bieszczadach zaczniemy od miejsca, w którym możecie spojrzeć na największego europejskiego ssaka. Żubry, bo o nich tu wspominamy, do pierwszej połowy XX wieku zostały prawie całkowicie wybite na terenie Europy. To dlatego w 1923 roku powstało Międzynarodowe Towarzystwo Ochrony Żubrów, dzięki czemu zwierzęta te wróciły do naszego kraju. Początkowo do ogrodów zoologicznych i zagród, gdzie odbywał się ich kontrolowany rozród. Po II wojnie światowej na naszych terenach żyło niewiele ponad 100 osobników tego zwierzęcia. Na koniec zeszłego roku w Polsce było odnotowanych 1830 żubrów (większość, bo 1613 żyje na wolności), a najwięcej w Bieszczadach – ponad 550. W zagrodzie Muczne prowadzona jest reprodukcja, a gdy zwierzęta osiągną dojrzałość wypuszcza się je na tereny otwarte, słabo zaludnione przez człowieka. To właśnie dlatego dba się o to, żeby żubry miały tam zapewnione warunki podobne do tych całkowicie naturalnych. Wyobraźcie sobie, że dorosłe samce dochodzą do wagi ponad 900 kg – to tyle co Ford KA czy VW Lupo. Czy trzeba się bać żubra, gdy spotkamy go na szlaku? Po pierwsze, jest to mało prawdopodobne, bo zwierzęta te raczej unikają ludzi. Jeśli jednak tak by się zdarzyło, to trzeba pamiętać, aby nie wykonywać gwałtownych ruchów, nie krzyczeć i nie podchodzić do nich. Szczególnie, gdyby nastąpiło to w okresie sierpnia i września, kiedy mają okres godowy. Pamiętajcie też, że zwierzęta te od wieków objęte są ścisłą ochroną gatunkową. Za zabicie żubra groziła kiedyś kara śmierci, dzisiaj jest to do 5 lat więzienia. Rodzina żubrów pośród bieszczadzkich lasów Nie ma się co dziwić, że od stuleci były zwierzętami królewskimi Małych trzeba pilnować Jeszcze trochę i wylądują na wolności Największy europejski ssak Maluch w poszukiwaniu jedzenia Majestatyczne i objęte ścisłą ochroną Cerkiew w Smolniku Połoniny w Bieszczadach są jednym z głównych celów dla przyjeżdżających tam turystów. Warto jednak zwrócić również uwagę na tamtejsze drewniane kościoły i cerkwie. My wybraliśmy się do Smolnika. Znajduje się tam jedna z nielicznych zachowanych w Polsce cerkwi bojkowskich. Obecna Cerkiew św. Michała Archanioła pochodzi z 1791 roku. Przez wieki swojego istnienia przechodziła przez różne wyznania. Początkowo była świątynią prawosławną, następnie grekokatolicką, a od 1974 roku rzymskokatolicką. Szczególnie ta ostatnia zmiana spowodowała, że zatarł się częściowo jej historyczny charakter. Cerkiew w Smolniku jest wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Gdy już mieliśmy jechać dalej, nasza niesamowita przewodniczka wskazała coś na odległej polanie. Kiedy patrzyliśmy z daleka, zwierzę wydawało się tylko niewielką plamką, jednak w teleobiektywie wyrosło do samotnego wilka. I tak właśnie zobaczyliśmy żyjącego na wolności przedstawiciela tego gatunku. Cerkiew w Smolniku Cerkiew w Smolniku od tył Wnętrze cerkwi w Smolniku Żyrandole z poroża robią wrażenie Cmentarz w Smolniku – Czy leży tam wampir? Samotny wilk w Bieszczadach Cerkiew w Smolniku Chmarnik – czyli jak ustrzec się burzy A skoro już jesteśmy przy Smolniku, to opowiemy Wam o chmarnikach. Wierzono w to, że ludzie ci posiadali moc odpędzania lub przywoływania wielkich nawałnic. W niektórych wsiach wprost zatrudniano płanetników (inna nazwa chmarników), aby ci dbali o to, by silne burze nie niszczyły upraw. Jednym z najsławniejszych przedstawicieli tego „zawodu” był Fedor żyjący pod koniec XVIII wieku w przysiółku Smolnika. Potrafił ponoć ochronić konkretne pola (oczywiście tych ludzi, którzy mu zapłacili). Wampiry w Bieszczadach Obok cerkwi zobaczyliśmy niewielki cmentarz, który stał się dla nas przyczynkiem do rozmowy o wierzeniach, jakie panowały w Bieszczadach. Musicie wiedzieć, że zarówno Łemkowie, jak i Bojkowie wierzyli, że każdy człowiek może po śmierci zejść na złą drogę i stać się upirzem (wampirem). Dlatego w wielu wypadkach zabezpieczano się przed taką ewentualnością poprzez: wbicie kołka w ciało zmarłego, ułożenie u jego stóp uciętej wcześniej głowy lub włożenie do trumny lusterka. Czy na cmentarzu w Smolniku? Tego nie wiemy i nie zamierzamy sprawdzać. Zanim wybraliśmy się na połoniny w Bieszczadach, zajrzeliśmy jeszcze do Leśnego Kompleksu Promocyjnego „Lasy Bieszczadzkie”. To własnie tam dowiedzieliśmy się na czym polega chyba najbardziej kojarzony z Bieszczadami zawód. Kiedy po zimie wychodzicie na wiosnę na swoje ogródki, działki czy jedziecie na pola biwakowe, to pewnie nie zastanawiacie się, skąd pochodzi węgiel drzewny do waszych grilli. Po prostu kupujecie go w sklepach i już – kiełbaski czy karkówka mogą być przygotowywane. Nawet nie wyobrażacie sobie ile trudu, a przede wszystkim zdrowia muszą włożyć pracownicy, którzy go wypalają. Retorty Najpopularniejszy sposób wypału drewna polega na umieszczeniu pociętych klocków w specjalnych metalowych pomieszczeniach nazywanych retortami i podpaleniu go. Wydaje się proste? Nic bardziej mylnego. Drewno trzeba odpowiednio ułożyć i zabezpieczyć, potem specjalnie uszczelnić piec, tak by dym wydobywał się tylko jednym kominem. Cały czas trzeba dbać o odpowiednią temperaturę wewnątrz retorty (powinna wynosić ok. 800 stopni Celsjusza). Kiedy kolor dymu zmieni się z białego na niebieski, natychmiast trzeba zalać retortę wodą (czasami nawet idzie na to ok. 100 litrów). Gdy wszystko wygaśnie i ostygnie, można wydobyć z wnętrza węgiel drzewny. Najlepszymi gatunkami do wypału są: grab, brzoza i buk. Retorta bieszczadzka Mielerze Innym sposobem na wypalanie węgla drzewnego były mielerze. Tym razem nie są to żadne pomieszczenia czy urządzenia, a sposób w jaki układa się bale drewna. Na początku stawia się pionowo kilka warstw (najczęściej 3) tzw. sągówek (pociętych pniaków), następnie jedną warstwę pochyło. Całość przykrywa się warstwą gałęzi i ziemi wymieszanej z miałem węglowym, tak aby powietrze nie dochodziło do drewna. Zostawia się tylko dwa otwory – jeden od góry, drugi od dołu, tak by ogień mógł się tlić wewnątrz. Po podpaleniu drzewo wypala się pomału, dając węgiel drzewny. Cały proces spalania jednego mielerza trwa 10-14 dni. Mielerz – przekrój Węglarze Ludzie, którzy decydują się na podjęcie tego trudnego zawodu, muszą mieć silne charaktery. Często są to osoby, które ledwo co ukończyły podstawówkę, choć kiedyś podobno trafił się wypalacz z tytułem naukowym uciekający od dawnego życia. Węglarze żyją najczęściej w prostych, byle jak skleconych budach. Nie mają tam wygód, ba można powiedzieć nawet, że nie mają tam podstawowych warunków życia. A jednak znaczna część z nich lubi swoją pracę i przyznaje, że nie chciałaby jej zamienić na inną. Często ta ciężka praca zbiera okrutne żniwo. Zdarzały się wypadki, że wypalacze ginęli spaleni lub zaczadzeni w retortach. Jak dowiedzieliśmy się z jednej z tablic informacyjnych, średnia długość życia węglarza jest niższa niż… 50 lat. Dom wypalaczy węgla drzewnego Wnętrze budy, w której mieszkali wypalacze Przed domem wypalacza Połoniny w Bieszczadach Oderwijmy się od ciężkiej pracy i wybierzmy się w końcu na połoniny w Bieszczadach. Na początek wyjaśnimy, czym są połoniny. Jak podają internety, to piętro roślinności alpejskiej i subalpejskiej, a sama etymologia nazwy wskazuje na pustkowia lub tereny górskie. Pamiętajcie o tym, chodząc po górach Dość już tych pojęć, ruszmy na te połoniny w Bieszczadach, bo przecież w dużej mierze właśnie dla nich tu przyjechaliśmy. Hola! Zanim wyruszycie w góry, musicie przyswoić sobie kilka zdawałoby się oczywistych zasad (niestety nie dla wszystkich): Przygotujmy wygodne ubranie i rozchodzone buty do wędrówek górskich (nie klapki i nie tenisówki), a gdy słońce praży lub jest zimno to nie zapomnijcie nakrycia głowy Pamiętajmy o zabraniu ze sobą mapy (te elektroniczne nie zawsze się sprawdzają) Powiedzmy komuś, gdzie idziemy i kiedy planujemy wrócić Weźmy ze sobą w pełni naładowany telefon Pamiętajmy o jedzeniu (warto mieć batony czekoladowe lub energetyczne) i szczególnie piciu Słuchajmy prognoz pogody i zaleceń GOPR-u Na szlaku nie spożywamy alkoholu i nie palimy papierosów (w Parku Narodowym jest zakaz, ale podpowiada to też rozum) Gdy już jesteśmy na szlaku, nie schodzimy z niego, nie zrywamy pięknych kwiatów, grzybów czy gałęzi, nie palimy ognisk i nie wyrzucamy śmieci (jeśli wziąłeś na górę cały batonik lub butelkę z wodą, to papierek czy pustą butelkę możesz znieść na dół) I na koniec pamiętamy o UPRZEJMOŚCI – na szlakach jesteśmy wszyscy sobie równi, nie ważne czy masz lat 70 czy 15, jesteś mężczyzną czy kobietą, wytrawnym piechurem czy amatorem. Każdy pomaga innym, nie ściga się, nie udziela błędnych informacji „dla jaj” i najzwyczajniej w świecie mówi „cześć” lub „dzień dobry”. Jeśli będziemy o tym pamiętać, to wszystkim będzie przyjemniej i łatwiej w górach (i nie tylko). Bieszczadzki Park Narodowy przypomina o zasadach Przełęcz Wyżna Po tym wstępie możemy w końcu wejść na połoniny w Bieszczadach. My postanowiliśmy odwiedzić Chatkę Puchatka na Połoninie Wetlińskiej. W tym celu podjechaliśmy samochodem na parking na Przełęczy Wyżna. Położony jest on na wysokości 872 m a więc do pokonania mamy 356 metrów przewyższenia. Według znaków trasa ma trwać 1 h 15 min. Tuż po ruszeniu w drogę szlakiem żółtym, po naszej lewej ręce ukazał się krzyż metalowy wbity w spory kamień. Widzieliśmy jak wiele osób mija go, nie zwracając żadnej uwagi. Jeśli już tam będziecie, zatrzymajcie się przy nim na chwilę. Miejsce to upamiętnia ofiary gór i ludzi, którzy niosąc im pomoc, zginęli w walce z naturą (często przez bezmyślność „turystów”). Kilka kroków dalej na skale znajduje się inskrypcja Jerzego Harasymowicza: „W górach jest wszystko co kocham…”. Później szlak wznosi się pod górę w znacznej mierze przez las, więc nawet gdy świeci mocne słońce czy wieje wiatr, natura chroni nas przed swoimi kaprysami. Trasa jest łatwa i nawet z dziećmi można się w nią wybrać. Pamiętać trzeba, że idziemy przez Park Narodowy, a co za tym idzie musimy stosować się do zasad w nim panujących. Znajdziecie je wszystkie na bilecie, który będziecie musieli wykupić na początku drogi. Kosztuje on 7 zł. Szlaki w Bieszczadach są dobrze oznaczone Przyroda już od samego początku zachwyca Ratownikom GOPR i ofiarom gór – pamiętajmy o nich Pomnik Harasymowicza Miłość od nasionka na wieki Idąc w kierunku Połoniny Wetlińskiej Las dodaje siły i spokoju Renia korzysta z energii lasu Sztuka na zboczu gór Jeszcze przed wejściem na teren Bieszczadzkiego Parku Narodowego, po prawej stronie miniecie budynek z napisem „Galeria Nad Berehami”. W pogodne dni siedzi przed nim Pan Waldek, artysta rzeźbiarz, którego wyroby możecie oglądać i zakupić wewnątrz. My przysiedliśmy koło niego i wdaliśmy się w rozmowę. Powiedział nam w niej o swoim zamiłowaniu do strugania w drewnie oraz o tajnikach swojej pracy. Przyznał się też, że tak wrósł w to miejsce, że nawet nie pamięta, od kiedy w ten sposób zarabia na życie. Zdradził też, ile czasu zajmuje mu wykonanie poszczególnych figurek. Przeważnie zależy to od jego humoru. Gdy mu się spieszy lub jest mocno „zdenerwowany” (tu padło inne słowo), to potrafi małą podobiznę wyrzeźbić w około… 10 minut. Podczas rozmowy z nami nie przerywał pracy i zdążył stworzyć kolejne niewielkie dzieło, które potem osmalił nad grillem, aby nabrało kontrastu i wyrazu. Waldek – artysta z gór Galeria nad Berehami Gotowe dzieło czeka na nabywcę Galeria Pana Waldka Czas wykonania około 10 minut – duży szacun Połonina Wetlińska Połoniny w Bieszczadach, a właściwie jedna z nich – Wetlińska – ukazały nam się po około godzinie marszu pod górę. Ta ośmiokilometrowa przestrzeń jest najbardziej rozległa w całych Bieszczadach. Jednak w związku z tym, że przez długi czas była używana do wypasu owiec, jej roślinność jest dość mocno przetrzebiona i jednorodna. Często też przechodzą przez nią silne wiatry. Idąc nią można jednak spodziewać się nieziemskich widoków na szczyty bieszczadzkie, spotkań z ciekawymi ludźmi i czasami widoku dzikiej zwierzyny. Nam bardzo przypadła do gustu i wiemy już, że na pewno jeszcze na nią nie raz wrócimy. W końcu tylko się z nią przywitaliśmy. Nie dziwimy się też, że jest jednym z najbardziej obleganych szlaków w całych Bieszczadach. Już za chwilę dojdziemy do schroniska Bieszczadzkie połoniny Ludzi zawsze ciągnęło w świat Widok z Połoniny Wetlińskiej Z Wetlińskiej na Caryńską Jak tu się nie zakochać Idziemy dalej Połoniną Wetlińską Góry nasza miłość Chatka Puchatka Na szczycie Połoniny Wetlińskiej znajduje się miejsce kultowe. Początkowo, w latach powojennych było wykorzystywane przez WOP-istów do obserwowania przelotów imperialistycznych samolotów, które miały zrzucać stonkę nad „bratnimi państwami”. Potem zasiedlili je harcerze i studenci, którzy utworzyli w nim „Republikę Wetlińską”. I taka sytuacja trwała do lat 60-tych XX wieku, kiedy na szczyt Połoniny Wetlińskiej trafił Lutek Pińczuk. Człowiek, który stał się legendą Bieszczad, tak jak i „jego” schronisko – Chatka Puchatka. Słyszeli o nim nawet ci, którzy tam nie dotarli – jeszcze. Lutek „dowodził” tym najwyżej położonym bieszczadzkim schroniskiem przez ponad 50 lat. Swoją siedzibę w tym miejscu ma również bieszczadzki GOPR. To właśnie między innymi z tego miejsca wyruszają na pomoc ratownicy spieszący na pomoc poszkodowanym w górach. Od wiosny 2020 roku rozpocznie się remont Chatki Puchatka, który ma trwać aż około 1,5 roku. Niemożliwe więc będzie zatrzymywanie się w niej. Miejmy jedynie nadzieję, że prowadzone prace nie zmienią i nie usuną bieszczadzkiej magii tego miejsca. Pamiętajcie o tym, że to idący przez góry ludzie tworzą ich czar. Chatka Puchatka wygląda całkiem fajnie Sklepik w Chatce Puchatka Magię gór tworzą ludzie Puchatek wita w swojej chatce Chatka Puchatka od kuchni I poszli w siną dal Połonina Caryńska Jeśli mówimy – połoniny w Bieszczadach – nie możemy nie wspomnieć tej, na którą tym razem jednak nie dotarliśmy, a mogliśmy jedynie podziwiać z daleka. Połonina Caryńska rozciąga się od Ustrzyk Górnych aż do Brzegów Górnych, które są jakby granicą pomiędzy nią a opisaną powyżej Połoniną Wetlińską. Na jej stokach występuje kilka roślin, którym grozi wyginięcie. Pamiętajcie więc o zasadzie, że nawet gdy widzicie niezwykle piękny kwiat, to pozostawcie go na miejscu. Nie wyrzucajcie też śmieci, bo te degradują środowisko i flora powoli umiera, a z nią szczyty naszych pięknych gór. Idąc grzbietem Połoniny Caryńskiej, będziecie na pewno usatysfakcjonowani otaczającymi Was z każdej strony widokami na okalające ją szczyty górskie i doliny. Połonina Caryńska z Przełęczy Wyżna Połonina Caryńska w słońcu Jezioro Solińskie Połoniny w Bieszczadach pozostawiliśmy na razie za sobą i udaliśmy się nad największy zbiornik wodny w tym rejonie – Jezioro Solińskie. Powstało ono w 1968 roku w wyniku spiętrzenia wód Sanu i Solinki. Jego linia brzegowa ma około 160 km, a średnia głębokość wynosi 25 m (w najgłębszym miejscu przy tamie – 60 m). Choć z tą głębokością bywa różnie. Zimą gdy rośnie zapotrzebowanie na energię elektryczną, spod tafli wody zaczynają się wynurzać zalane kiedyś wsie (jest ich 12), lasy, a czasami na wodzie pojawiają się murowane kaplice. Jezioro Solińskie szczególnie atrakcyjne jest w sezonie letnim, można wtedy nad nim plażować, pływać na kajakach, rowerach wodnych czy żaglówkach. Zakazane jest używanie łodzi motorowych. Wieczorem zaś polecamy spacery po zaporze, z której cudownie widać zachodzące słońce. Jezioro Solińskie zachwyca urodą Turystyka wodna w Bieszczadach Kaczki lubią skały przy zaporze Tuż przed zachodem słońca Mechanizm zapory w Solinie Z zapory udaliśmy się na miejsce odpoczynku i wieczorny relaks. I choć pożegnaliśmy połoniny w Bieszczadach, to nie opuściliśmy Bieszczad. W następnych artykułach będziemy zachęcać Was do poznawania kolejnych atrakcji. A jest ich sporo i warto się na nie skusić. Tekst powstał we współpracy z Podkarpacką Regionalną Organizacją Turystyczną. Edku. Kategorie: Kalendarz pszczelarza. Wrzesień w pasiece Kalendarzowo, jest jeszcze lato, ale już widać zbliżającą się jesień - dni są coraz krótsze, noce coraz chłodniejsze i dłużej utrzymują się poranne mgły. Niektóre gatunki przygotowują się do zimy, na pszczoły też przychodzi kolej do ułożenia gniazd a nad nimi Wrzesień to świetny miesiąc na urlop – pogoda jest znakomita, upały mogą, co prawda zdarzyć się, ale sporadycznie, więc nie są tak dokuczliwe, jak w miesiącach letnich. Na wrześniowy urlop w Pieninach trzeba odpowiednio się przygotować. Planując wrześniowy wyjazd w Pieniny trzeba zwrócić uwagę na to, aby każdy uczestnik wczasów był zadowolony. Komfortowy nocleg, zaplanowane górskie wycieczki, skorzystanie z atrakcji turystycznych z dala od gwaru sezonu turystycznego sprawiają, że Pieniny we wrześniu to niezapomniany wypoczynek. Jak przygotować się na wyjazd w góry we wrześniu? Wrześniowe wakacje w Pieninach trzeba zaplanować także pod względem przygotowania do górskich wędrówek. W góry należy zabrać dobre obuwie – najlepiej trekkingowe. Przydatna jest bielizna termiczna, wygodne spodnie, kilka podkoszulek, co najmniej dwie bluzy – cieńszą i cieplejszą, obie powinny mieć kaptur oraz kurtkę. Podczas wędrówek po górach nie przydadzą się klapki, balerinki, buty na obcasie, sukienki i spódnice. Ważne są: stabilny, dobrze dopasowany plecak i okulary przeciwsłoneczne. Udając się na spacer po górach, warto pamiętać, że pogoda w górach we wrześniu charakteryzuje się zmiennością i nawet, jeżeli w momencie wyjścia w góry świeci słoneczko, a na niebie nie ma ani jednej chmurki, to nie mamy gwarancji, że w górach pogoda nie ulegnie gwałtownej zmianie. Na każdą górską wycieczkę zabieramy: naładowany telefon, suchy prowiant, gorącą herbatę w termosie, wodę oraz bluzę, kurtkę i zapasowe skarpetki, podstawowe wyposażenie apteczki pierwszej pomocy. Dobrze jest mieć ze sobą latarkę czołową. Pieniny nie są wysokimi górami, ale nie należy ich lekceważyć. Pieniny - obszar przygotowany turystycznie Pieniny to obszar świetnie zagospodarowany turystycznie. Spływ kajakowy, dobrze zorganizowane punkty widokowe, znakomita baza noclegowa i gastronomiczna, przyciągają miłośników średnich gór również we wrześniu. Podczas wrześniowych wakacji w Pieninach warto zobaczyć: Trzy Korony, Potok Grajcarka, Rezerwat Biała Woda oraz Rezerwat Wysokie Skałki znajdujący się w pobliżu Wysokiej, najwyższego szczytu Pienin. Prawdziwą gratką turystyczną, którą warto odwiedzić podczas wrześniowego urlopu w Pieninach jest Wąwóz Homole rozpoczynający się w Jaworkach koło Szczawnicy i ciągnący się w górę aż 500 m. Charakteryzuje się niezwykłą skalną budową, a uroku dodaje mu potok Kamionka, który tworzy liczne kaskady i płynie przez niego krystaliczna woda. Pienińskie zamki Wrześniowy urlop w Pieninach to doskonała okazja, aby zobaczyć trzy najbardziej znane pienińskie zamki. W Pieninach znajdują się ruiny Zamku Pienińskiego, znanego z pobytu tam Kingi, żony Bolesława Wstydliwego w czasie tatarskich najazdów. Punktami niemalże obowiązkowymi są: Zamek w Niedzicy i ruiny Zamku w Czorsztynie. Atrakcją dla całej rodziny jest rejs po Jeziorze Czorsztyńskim statkiem „Biała Dama” podczas którego można podziwiać góry, ruiny zamku i Skansen Czorsztyński. Wrzesień to ostatni miesiąc, aby skorzystać z rejsu. W październiku statek nie kursuje. Gdzie zatrzymać się na nocleg w Pieninach? Tu szczególnie polecamy nasze schronisko Trzy Korony. Dlaczego warto? Otóż specjalnie dla Was przygotowaliśmy ciekawe pakiety – możesz przyjechać z przyjaciółmi bądź rodziną na 4 dni, 5 dni, 6,7,8 a nawet na 9 dni! Przykładowo, 4 dni w miesiącu wrzesień wyglądają następująco: Otrzymujecie 3 noclegi w przytulnych pokojach z widokiem na Tatry lub na przełom Dunajca Pyszne, 3 śniadania przyrządzone według tradycyjnych góralskich receptur 3 obiadokolacje składające się z zupy, drugiego dania z kompotem oraz deseru W cenie jest również parking na terenie Schroniska, bezprzewodowy Internet. W przypadku, gdy pogoda nie sprzyja, każdy może skorzystać z gier planszowych oraz biblioteczki. Ile kosztuje pakiet w górach ? Miejsce w pokoju 2-osobowym: 384,-zł/osobę Miejsce w pokoju 3-osobowym: 300,-zł/osobę Miejsce w pokoju 4-osobowym: 297,-zł/osobę Miejsce w pokoju 5-osobowym: 291,-zł/osobę Miejsce w studio 2 pokojowym (2+3osoby): 300,-zł/osobę Stawki nie zawierają opłaty klimatycznej 1,00zł/osobę/dobę Stawki nie zawierają ręczników. Są one dodatkowo płatne. Dzieci do lat 3, niekorzystające z wyżywienia oraz nie zajmujące oddzielnego miejsca gratis. Dzieci od 3 do 8 lat mają 30% Warto? Przyjedź, a przekonasz się, że jest to cudowne miejsce do wypoczynku! Z pokojów jest widok na wspaniałe Trzy Korony bądź zaciszną wieś Sromowce Niżne. Nieopodal znajduje się także Dunajec oraz spływ dla każdego, kto szuka wyjątkowej atrakcji w Pieninach. Jeśli interesuje Cię dłuższy nocleg w Pieninach, koniecznie sprawdź naszą propozycję!! wejdz w neta, sparwdzalam prognoze dla kolobrzegu po srodzie 16-17 w dzien, 9-10 w nicu, bez deszczu.Stanowczo razdze ci kwatere, nie ma sensu marznąc, a w dzien mozesz przy sloneczlu na play i
Jesień to doskonały czas na wypad w góry – często jest jeszcze stosunkowo ciepło, a szlaki są zdecydowanie mniej oblegane niż w środku lata. To nie jest jednak pora dla każdego, ponieważ jesień potrafi być kapryśna i wymagająca, a szybko zmieniająca się pogoda może zaskoczyć i znacząco utrudnić wędrówkę. Właśnie dlatego niezbędne jest przygotowanie się na konfrontację z przeszywająco zimnym wiatrem, nieznośnie zacinającym deszczem i śliskimi skałami. Jak się ubrać w góry jesienią? Tego dowiesz się w tym wilczym poradniku. Kilka słów o tym, jak jest w polskich górach jesienią Każdy, kto planuje wyjazd w polskie góry jesienią, marzy o ładnej pogodzie i załapaniu się na ostatni powiew lata. We wrześniu mamy jeszcze szansę na słońce i bite dwa tygodnie bez opadów, ale nie oszukujmy się, październik ani listopad nie będą już tak łaskawe. Wtedy też nieprzyjemnie potrafi zmieniać się widoczność, w efekcie czego po dotarciu do celu jest spora szansa, że nie będziemy mieli okazji popodziwiać pocztówkowych krajobrazów. Faktycznie jesień w górach bywa piękna, ale należy pamiętać, że jest też nieprzewidywalna, przez co musimy być przygotowani na duże skoki temperatur, silny, przenikliwy wiatr, który sprawia, że odczuwalna temperatura jest znacznie niższa od rzeczywistej, i deszcz, który stara się zmyć nas ze szlaku. Przez to, odpowiedź na pytanie, jak się ubrać w góry we wrześniu, w październiku czy listopadzie będzie dość złożona. Pomijając już wyższe partie Tatr, gdzie zima trwa nawet 8-9 miesięcy, wczesną jesienią w polskich górach raczej nie natkniemy się na duże opady śniegu i powinniśmy ubrać się zdecydowanie lżej niż podczas prawdziwie zimowej wyprawy. Niemniej jednak, jeśli prognozy pokazują opady, a szczyty są już zaśnieżone, dobrze jest zadbać nie tylko o dodatkowy sprzęt, taki jak np. raczki, które pomogą poruszać się po oblodzonych kamieniach. „Zima w Zakopanem panuje zwykle od końca listopada do końca marca, a na poziomie Kasprowego – od połowy października do początku maja. (…) Wiosna w Tatrach jest chłodna, jesień (szczególnie ważne dla turystów) – pogodna i względnie ciepła, zwłaszcza wysoko w górach.” Józef Nyka, „Tatry Polskie. Przewodnik” Po pierwsze, jesienią w górach stosuj warstwy Stosowanie warstw jest nieodzowną praktyką w chłodniejszych miesiącach. Podczas przygotowań do wyjścia na górskie wędrówki z plecakiem turystycznym, będziemy musieli wziąć poprawkę na możliwe wystąpienie dużej różnicy temperatur. Pamiętajmy też, że potrzebujemy ubrać się w odzież oddychającą i dobrze odprowadzającą wilgoć. Standardowo, ze względu na funkcję wyróżniamy trzy warstwy: bieliznę, warstwę termiczną i warstwę wierzchnią. Czasem na warstwę termiczną będzie składać się więcej niż jedna rzecz. Dobrze, jeśli jesteśmy przezorni i zawsze zabieramy ze sobą dodatkową bluzę czy polar, warto bowiem być przygotowanym na dużo chłodniejszą aurę na szczytach i marznięcie na postojach. Czytaj także: Bielizna termoaktywna w góry i do biegania - jaka sprawdzi się najlepiej? Jak przygotować się do trekkingu w górach zimą? Kurtki trzy w jednym (kurtki 3w1) - Kurtki funkcyjne idealne na jesień Jak prać odzież turystyczną, techniczną i sportową? – pielęgnacja i impregnacja Jaka bielizna termoaktywna na jesienne wędrówki po górach? Na jesienną wyprawę w góry bezsprzecznie należy zabrać bieliznę termoaktywną. Bardzo dobrze sprawdzają się koszulki oddychające uszyte z cienkiej wełny z merynosów, która posiada właściwości cieplne i antybakteryjne, co wiąże się z nie chłonięciem zapachów – alternatywą będą koszulki syntetyczne, które jeszcze lepiej odprowadzają wilgoć, a przy zastosowaniu specjalnych technologii, takich jak np. również ograniczają rozwój bakterii i dają długotrwałe uczucie świeżości. Zdecydowanie powinniśmy się wystrzegać stosowania koszulek bawełnianych, ponieważ te szybko zamieniają się w mokrą szmatkę, zwłaszcza po zastosowaniu wydajnej warstwy termicznej, a po przyklejeniu się do pleców mają tendecję do wychładzania organizmu, przez co zabierają całą przyjemność z marszu. Jesienią, jeśli dobierzemy odpowiednie spodnie trekkingowe, stosowanie dodatkowych getrów nie będzie już konieczne. Warstwa termiczna – zadbaj o jesienny komfort w górach Wszystkie warstwy są ważne, ale to dzięki tej, będziemy czuli właściwe ciepło. Do warstwy termicznej zaliczamy wszystkie bluzy, swetry a także kurtki polarowe, czyli to, co izoluje, a nie jest hardshellem i nie stanowi pełnej ochrony przed deszczem czy śniegiem. Niesłabnąca popularnością cieszą się polary, ponieważ nawet te cienkie dobrze utrzymują temperaturę, nie nasiąkają i odprowadzają wilgoć. Tu także stosuje się bluzy z wełny merino, kamizelki i lekkie kurtki uzupełnienie puchowym lub syntetycznym wypełnieniem. Większość tych ubrań będziemy nosić w trakcie wędrówki bez zakładania ostatniej warstwy wierzchniej, o ile nie będzie deszczowo i przesadnie wietrznie. Warstwa termiczna zazwyczaj składa się z kilku bluz czy kurtek, czasem, gdy zrobi się bardzo zimno, będziemy mieli na sobie bluzę i kurtkę polarową, na którą w razie silnego wiatru czy opadów deszczu założymy jeszcze deszczówkę. Zamiast kurtki polarowej wygodny będzie też softshell lub lekka syntetyczna puchówka. Doskonałym przykładem takiej kurtki jest Routeburn Jacket o wydajnym i sprężystym wypełnieniu Microguard Superloft Ecosphere, która dzięki swojej konstrukcji zapewnia dobrą wentylację, a w połączeniu z tkaniną Stormlock Ripstop, staje się nieprzewiewna, wytrzymała i nienasiąkliwa. Warstwa wierzchnia – co to jest kurtka hardshellowa? Jak już jest nam ciepło i zadbaliśmy o odprowadzanie wilgoci, to należy wybrać kurtkę, która sprawdzi się na pierwszej linii frontu i odeprze atak złośliwej pogody. Kurtka hardshellowa jest niezbędna podczas każdej wyprawy, zwłaszcza tej poza sezonem letnim. Warstwa termiczna i bielizna nie chronią przed silnym wiatrem, wodą i śniegiem, hardshell już tak. W tego typu kurtkach stosuje się membrany, które zapewniają wodoodporność i zachowują pewien stopień oddychalności. Hardshelle zakłada się zwykle dopiero w momencie załamania pogody, ponieważ nawet membrana o najlepszych parametrach będzie stanowiła barierę dla pary wodnej i może sprawiać, że się przegrzejemy podczas intensywnej wędrówki. W Jack Wolfskin stosuje się membrany z grupy Texapore, występujące w kilku odmianach o różnych parametrach, które wahają się w przedziale: nieprzemakalność na poziomie 10 000 – 30 000 mm słupa wody (przyjęło się, że od 5 tys. mówimy o pełnej wodoodporności materiału), przy oddychalności 6 000 – 35 000 g/m2/24 h. Każda membrana Texapore jest również całkowicie wiatroszczelna, dzięki czemu pomoże nam przetrwać nawet porządną nawałnicę. Jesienią warto też chronić nogi - jakie spodnie w góry? Wybór spodni na wędrówki to niezwykle ważna sprawa, zwłaszcza, gdy planujemy wielogodzinny marsz i przewidujemy, że możemy natknąć się na kiepską pogodę. W czym pójść w góry? Przede wszystkim powinniśmy wybrać elastyczne, nienasiąkające i wiatroszczelne spodnie, dzięki którym będziemy mogli wygodnie pokonywać nawet skaliste wzniesienia, nie będziemy czuli podmuchów wiatru i przetrwamy mżawkę czy lekki deszcz. W takich warunkach najlepiej sprawdzą się spodnie softshellowe. Jeśli jednak prognozy wskazują na ulewę, a my z jakiegoś powodu dalej chcemy iść na szlak, to powinniśmy wybrać nieprzemakalne spodnie z membraną, które sprostają tak trudnym warunkom. Na standardową jesień w górach nie warto jeszcze zabierać grubych spodni ocieplanych, pamiętajmy, że podczas wędrówki sami produkujemy bardzo dużo ciepła – lepiej założyć dobre getry tremoaktywne, które zapewnią przy okazji dobrą oddychalność, a w razie czego, będziemy moglije ściągnąć. Jakie buty w góry jesienią? Czy warto inwestować w stuptuty? Jesień to czas, kiedy po letnich wojażach można już bez strachu wyciągnąć bardziej zabudowane, membranowe i w pełni wodoodporne wysokie buty i nie martwić się przegrzaniem, a ni niespodziewaną scianą obuwie powinno różnić się w zależności od gór, w które się wybieramy i od rodzaju szlaków, które zamierzamy przemierzać. Na skaliste trasy, np. w Tatry Wysokie, najlepiej jest wybrać model butów o dość sztywnej podeszwie i ze wzmocnieniami wokół palców i pięty, np. Force Trekker lub nawet Force Crest. Jeśli jednak wybieramy się w niższe i bardziej zalesione Bieszczady, wystarczą nam miękkie, lżejsze i znacznie bardziej komfortowe buty turystyczne, również w wysoką cholewką, ale nie tak sztywne jak wysokogórskie modele. Przykładem niech będą Vojo 3 Texapore Mid. Stuptuty z kolei jesienią będą zbędnym balastem, zwłaszcza, że dodatkowo ograniczają oddychalność stopy i łydki. Tak naprawdę stuptuty w górach warto mieć ze sobą tylko zimą i to o ile planujemy wypad na trudniejsze, często zasypane trasy, gdzie możemy wpadać po kolana w śnieg. Czy jesień w górach to już pora na czapki, rękawice i ciepłe skarpetki? Tak, choć nie warto przesadzać. Niekoniecznie musimy zabierać ze sobą typową grubą czapkę zimową, choć warto mieć taką w zanadrzu. Podczas wędrówki jesienią przede wszystkim sprawdzą się umiarkowanie cienkie, ale oddychające modele. Warto pamiętać, że w zanadrzu zawsze mamy kaptur, który w razie totalnej niepogody będzie izolował nas przed zimnem, wiatrem i deszczem. Rękawice czy rękawiczki na jesień to też temat obowiązkowy. Nie powinny być jednak za grube i optymalnie, jak będą nienasiąkliwe. Wygodną opcją będą tu modele softshellowe. Dobrze też mieć parę standardowych rękawiczek w zapasie, sprawdzą się, zarówno, gdy zrobi się chłodniej, ale też w momencie, gdy ostatecznie przemoczymy główne rękawice. Alternatywą będą też rękawice polarowe, które szybko schną, przy czym nawet wilgotne nie tracą swych właściwości cieplnych. Praktyczne rady odnośnie tego, co jeszcze jest potrzebne w górach jesienią Najbardziej potrzebny jest zdrowy rozsądek, który musi nam towarzyszyć podczas całej wyprawy. Regularnie należy sprawdzać prognozy pogody przygotowywane specjalnie na obszary górskie (najłatwiej robić to na stronach służb ratowniczych, np. TOPR), czasem lepiej też się wycofać niż iść na szlak z nadzieją, że jakoś to będzie. Bezpieczeństwo jest najważniejsze. Zawsze też informujmy bliskich dokładnie, gdzie się wybieramy. Podczas jesiennej wyprawy w góry warto zabrać ze sobą czołówkę, w razie gdyby nagle zrobiło się ciemno, apteczkę z kocem nrc i trochę wysokoenergetycznego jedzenia. Zwłaszcza w niskiej temperaturze batoniki i czekolady dadzą niezbędną energię, by pokonać kolejne wzniesienia. Dobrym pomysłem jest też zabranie termosu z ciepłą herbatą. Czy warto chodzić jesienią po górach? Pewnie, że tak! Róbmy to tylko z głową, a będziemy w stanie przeżyć przygodę w otoczeniu mniejszej grupy turystów niż w środku lata. Trudne warunki zostają w pamięci na długie lata, a pokonanie wymagającej trasy w deszczu daje ostatecznie niebywałą satysfakcję. Do zobaczenia na wilczym szlaku!
5. MUZEUM BUDOWNICTWA LUDOWEGO w Sanoku. Muzeum Budownictwa Ludowego zwanego po prostu Skansenem w Sanoku uważamy, że powinien odwiedzić KAŻDY turysta przybywający na urlop w Bieszczady. Zgromadzono tutaj budownictwo dotyczące 4 grup etnograficznych: Łemków, Bojków, Dolinian i Pogórzan. Na turystów w sanockim skansenie czekają Poprzedni artykuł 339 Okazje Następny artykuł We wrześniu pogoda sprzyja sadzeniu, dlatego w tym czasie warto uzupełniać rabaty i kępy krzewów o nowe egzemplarze. Pomyślmy też o kolejnej wiośnie: to najlepszy czas na sadzenie kwitnących gatunków cebulowych. Pod koniec miesiąca czyścimy i chowamy meble ogrodowe. Warto też zrobić przegląd narzędzi i sprzętu ogrodniczego; w razie potrzeby zawozimy narzędzia do serwisu, aby wiosną były w pełni sprawne. Dowiedz się, co jeszcze musisz zrobić we wrześniu w ogrodzie. Praca w ogrodzie to dla ogrodnika największa radość, pod warunkiem że przebiega szybko i przyjemnie. Wiosną, latem, jesienią i zimą – przez cały rok – wokół domu i w ogrodzie zawsze jest coś do zrobienia. Nie wystarczą tylko dobre chęci i ręce gotowe do pracy! Odpowiednie narzędzie pomogą Ci zadbać o glebę, rośliny i porządek! Skompletuj taki zestaw narzędzi, aby móc wykonać różnorodne prace bez większego, niż jest to konieczne, wysiłku! Jeżeli ogrodnictwo jest Twoją pasją, wybierz narzędzia FISKARS , które ułatwią wykonywanie każdej czynności w ogrodzie. Niezależnie od tego, czy pielisz, rąbiesz, zamiatasz czy tniesz, nasze narzędzia uczynią każdą pracę łatwiejszą i wydajniejszą o każdej porze roku. Partnerem kalendarza ogrodnika jest marka FISKARS Co zrobić w ogrodzie we wrześniu? Rośliny ozdobne Jeśli jest sucho nadal podlewamy rośliny, w szczególności pamiętając o gatunkach iglastych oraz zimozielonych. Sadzimy gatunki cebulowe kwitnące wiosną – na rabatach bylinowych, pod krzewami, na trawniku (drobne cebule przebiśniegów, krokusów, cebulic) lub w dużych, ocieplonych donicach. W sprzedaży dostępne są cebule krokusów, cebulic, przebiśniegów, tulipanów, hiacyntów, szafirków i kosaćców. Cebule warto sadzić w ażurowych koszyczkach do roślin cebulowych, aby uchronić je przed gryzoniami. Rośliny sadzimy tworząc grupy co najmniej po kilkanaście sztuk. Pamiętajmy, by niskie gatunki sadzić z przodu, a wyższe z tyłu kompozycji. Pod koniec miesiąca przycinamy, po czym wykopujemy cebule i kłącza bylin nie zimujących w gruncie ( mieczyków, pacioreczników, dalii, krokosmii). Usuwamy przekwitłe kwiatostany bylin i róż. Ścinamy kwiatostany traw, bylin i krzewów (np. hortensji, miskantów) na suche bukiety. Sadzimy byliny, krzewy, drzewa i pnącza uprawiane w pojemnikach zapewniając im odpowiednie stanowisko i podłoże. Wysokie drzewa zabezpieczamy przed wyłamaniem palikami. Wszystkie posadzone rośliny obficie podlewamy. Przesadzamy krzewy iglaste. Do połowy miesiąca przesadzamy i dzielimy mocno rozrośnięte piwonie. Rośliny sadzimy na głębokości ok. 5 cm. Na tarasach i balkonach tworzymy jesienne kompozycje wykorzystując wrzosy w doniczkach, sadzonki chryzantem, trawy ozdobne, ozdobne z liści żurawki, gałązki z owocami, mech. Rośliny sezonowe (fuksje, datury, pelargonie) uprawiane w pojemnikach, które mamy zamiar przechować do wiosny przycinamy. Przed nadejściem przymrozków przenosimy je do chłodnego pomieszczenia. Donice i skrzynki, z których usunęliśmy rośliny sezonowe dokładnie czyścimy, np. używając szarego mydła. Wnosimy do domu rośliny doniczkowe, które na lato wynieśliśmy na balkony i tarasy. Oczyszczamy je z suchych liści. Uzupełniamy warstwę ściółki na rabatach bylinowych i pod krzewami. Dowiedz się więcej o uprawie roślin ozdobnych POLECANY PRODUKT Łopatka Łopatka to wielofunkcyjne narzędzie do pielęgnacji małych roślin, zarówno doniczkowych, jak i rabatowych. Łopatka jest wykonana z poliamidu wzmocnionego włóknem szklanym. Może być ostrzona. KUP ONLINE Rośliny użytkowe Zbieramy dojrzałe owoce i warzywa (dynie, cukinie, pomidory, warzywa korzeniowe, gruszki, śliwki, maliny powtarzające owocowanie, orzechy, winogrona). Przeznaczamy je na przetwory, suszymy, mrozimy lub spożywamy na bieżąco. Sadzimy krzewy i drzewa owocowe uprawiane w pojemnikach. Roślinom zapewniamy odpowiednie podłoże. Podczas sadzenia można wykorzystać do zasilenia roślin kompost. Jeśli usunęliśmy z grządek 3-letnie sadzonki truskawek, możemy posadzić nowe, młode egzemplarze. W razie potrzeby podlewamy grządki z ziołami i warzywami i odchwaszczamy. Zdrowe części roślin przeznaczamy na kompost. Porażone przez choroby części roślin palimy lub głęboko zakopujemy, albo wrzucamy do worków na odpady zielone. Dzielimy rabarbar. Wysiewamy na pustych grządkach rośliny na zimowy poplon (rzepak ozimy, mieszankę wyki z żytem). Siejemy do gruntu nasiona warzyw na przyszłoroczny zbiór (np. szpinak, sałatę roszponkę) i sadzimy czosnek. Dowiedz się więcej o uprawie warzyw i owoców Fot. MabelAmber, moshehar, Alicja, utroja0, dfespi/Pixabay, iVerde, iBulb POLECANY PRODUKT Szpadel ostry Solid™ Szpadek jest wykonany z wysokiej jakości hartowanej stali i posiada wygodną rączkę w kształcie litery D. Ma zaostrzoną krawędź, która pozwala skutecznie przecinać korzenie podczas pracy. KUP ONLINE POLECANY PRODUKT Grabie uniwersalne QuikFit Grabie uniwersalne QuikFit należą do pełnej gamy narzędzi, mocowanych na aluminiowym trzonku, pozwalających wykonywać szereg prac ogrodniczych. Głowica grabi jest wykonana z tworzywa FiberComp™. KUP ONLINE Trawnik Na bieżąco zgrabiamy z trawnika opadłe liście i owoce. Kosimy murawę i w zależności od potrzeby podlewamy. Przeprowadzamy ostatnie nawożenie nawozami jesiennymi, aby wzmocnić trawę przed zimą. Zakładamy nowe trawniki z siewu lub z rolki. Ciepła, wilgotna pogoda sprzyja kiełkowaniu nasion. W razie potrzeby przeprowadzamy wertykulację (nacinanie) darni, aby usunąć warstwę filcu. Dowiedz się więcej o zakładaniu i pielęgnacji trawnika Oczko wodne Zbieramy z powierzchni oczka wodnego oraz z dna opadłe liście z drzew i krzewów. Przenosimy do domu wodne rośliny, które nie zimują w naszych warunkach na zewnątrz (pistia, hiacynt wodny, salwinia). Usuwamy martwe liście roślin wodnych, ścinamy przekwitłe kwiaty. Zbyt mocno rozrośnięte egzemplarze dzielimy i sadzimy w nowych miejscach. Dowiedz się więcej o oczkach wodnych POLECANY PRODUKT Piła do gałęzi do sekatorów uniwersalnych Żyrafa UPX86 and UPX82 Specjalna, bardzo ostra piła do gałęzi, która jest mocowana do sekatorów Żyrafa (UPX82 i UPX86). Posiada profilowane, hartowane ostrze z wysokiej jakości stali. KUP ONLINE Rośliny doniczkowe Usuwamy kurz z liści roślin doniczkowych. Przestajemy nawozić rośliny. Ograniczamy podlewanie. Dowiedz się więcej o uprawie roślin doniczkowych w domu i na balkonie Dowiedz się, co robić w pozostałych miesiącach! Styczeń Luty Marzec Kwiecień Maj Czerwiec Lipiec Sierpień Październik Listopad Grudzień Tekst: Małgorzata Wójcik, zdjęcie tytułowe: Bru-nO/Pixabay Pokaż więcej (9)
Zalew Soliński i jego okolice. Zapora Solińska jest atrakcją turystyczną, która łączy w sobie uliczny gwar i stragany z lokalnymi specjałami z przepięknymi widokami. Choć nie można po tym miejscu spodziewać się ciszy i spokoju, z pewnością każdy, kto odwiedza Bieszczady po raz pierwszy, powinien na własne oczy zobaczyć widok z
Żuków to najdłuższe pasmo należące do Gór Sanocko-Turczańskich, rozciągające się od miejscowości Uherce Mineralne aż po samą granicę z Ukrainą, na długości ok. 25 km. Często dzielone jest na trzy części:niższą – nieformalnie zwaną Kotliną Uherczańskąśrodkową – z kulminacją Holicy (768 m – ze wzniesieniem Jaworniki (910 m północny wschód od Żukowa przebiegają równolegle do niego małe pasma Brzegów, Oratyku i Równi, a na południowy zachód rozciąga się pasmo Ostrego. Również one zaliczane są do pasma Żukowa. Sięgając historii…W położonej u podnóża pasma Żukowa Ustjanowej znajdowało się w okresie międzywojennym jedno z największych szybowisk w Polsce. W 1933 r., dzięki znakomitym warunkom do latania, powstał tu Wojskowy Obóz Szybowcowy, choć jeszcze kilka lat wcześniej niewiele osób w środowisku lotniczym o Ustjanowej słyszało. Dopiero jesienią 1931 r. (bądź jak chcą niektórzy 1932 r.), kierownik wyruszającej z Dęblina do Bezmiechowej Samodzielnej Sekcji Szybowcowej, por. Tadeusz Kurowski, otrzymał z Aeroklubu Lwowskiego propozycję sprawdzenia walorów okolic Ustjanowej. Niemal w ostatniej chwili przed wyjazdem podjęto decyzję o objęciu rekonesansem pasma Żukowa, a jego wyniki były tak pozytywne, że już w 1933 r. działał tu wspomniany obóz największych triumfów lotniczych dla Ustjanowej to lata 1935-1936. Organizowane tu bowiem były Krajowe Zawody Szybowcowe, których uczestnikami byli najznakomitsi w Polsce piloci, latający na najlepszych w kraju szybowcach. Ośrodek w Ustjanowej dynamicznie się rozwijał. W centrum wsi działał Wojskowy Obóz Szybowcowy – naprzeciw stacji kolejowej nazwanej nie bez przyczyny „Ustjanowa – Lotnisko”, Lotnisko Szybowcowe zlokalizowano na Holicy, kolejne znalazło się na Równi, a w paśmie Gromadzynia postawiono dwa duże drewniane hangary. W oparciu o posiadaną bazę, organizowano miesięczne kursy szybowcowe dla kandydatów do Centralnej Szkoły Podoficerów Pilotów oraz kursy pilotażu dla oficerów młodszych lotnictwa, których ukończenie stało się obowiązkowe dla kandydatów do Szkoły „Orląt” w w Ustjanowej funkcjonowało do końca sierpnia 1939 r. należąc do Aeroklubu Lwowskiego. Niemcy, którzy zajęli Bieszczady we wrześniu 1939 r., zlikwidowali szybowiska w Ustjanowej i Bezmiechowej, zagarniając wszystko co dało się zabrać, w tym także szybowce. Budynki i urządzenia uległy zniszczeniu i spaleniu, jeśli nawet coś ocalało, to nie przetrwało rządów następnego, sowieckiego okupanta…Wyszkoleni w Ustjanowej piloci po części zrewanżowali się Niemcom, oddając zarazem Ojczyźnie znaczne zasługi. Zarówno bowiem byli uczniowie jak i instruktorzy walczyli jako piloci w lotnictwie brytyjskim, w słynnych dywizjonach bombowych i wojnie Ustjanowa pozostałą w granicach ZSRR, w granice Polski wróciła dopiero w 1951 r. Nie reaktywowano jednak działalności szybowiska, jednym z powodów mogła być bliskość granicy ze wschodem. Upamiętniono jednak lotniczą przeszłość Ustjanowej – 7 września 1969 r. staraniem władz Aeroklubu Podkarpackiego i Rzeszowskiego, dokonano odsłonięcia Pomnika Lotników w hołdzie poległym na frontach II wojny światowej wychowankom szkoły też dziwnego, że od 1971 r. miejscowa szkoła nosi imię “Bohaterów Lotnictwa Polskiego”, a w jej sąsiedztwie znajduje się samolot, zwracający uwagę przejeżdżających przez miejscowość. Kiedyś był to TSA-8 “Bies”, w 1991 r. zastąpiony przez Lim 5P-509 “Marysia”.Kończąc ten temat muszę dodać, że jestem przekonana, iż szybowcowa przeszłość Ustjanowej nie jest rozdziałem zamkniętym na zawsze. Miałam bowiem okazję poznać pełnych pasji ludzi, którzy z całą pewnością sprawią, iż szybowce w pasmo Żukowa powrócą… Dlaczego warto odkryć Żuków?Pierwszy powód to fakt, że znajdują się tu wspaniałe trasy pozwalające na uprawianie narciarstwa biegowego, posiadające homologację FIS. Podzielono je na dwie pętle::rekreacyjną (oznaczoną kolorem niebieskim) orazwyczynową (oznaczoną kolorem czerwonym).Od 1987 roku na przełomie stycznia i lutego odbywają się tutaj ogólnopolskie zawody narciarstwa biegowego nad nazwą „Bieg Lotników”. Zimą to także świetny teren do wypraw skitourowych, a latem do wędrówek pieszych czy też uprawiania nordic zresztą pora roku na w pasmie Żukowa stwarza świetne warunki do aktywnego wypoczynku. Wędrując pieszo po jej łagodnych grzbietach wytyczoną ścieżką historyczno-przyrodniczą można dostać się „Żukowem do Krainy Lipeckiej”. Nazwa owej ścieżki sięga przeszłości tego regionu, kiedy to Lipie było ośrodkiem administracyjnym krainy wchodzącej w skład ekonomii samborskiej, będącej własnością się na długości 19 kilometrów (czas przejścia ok. 6 godzin), można podziwiać piękne panoramy zarówno na połoniny jak i ukraińską stronę Karpat, w tym Beskidy Skolskie. Mniej wytrwali mogą skrócić tę trasę schodząc niebieskim szlakiem PTTK do Równi lub kończąc wędrówkę w trakcie wędrówki warto zwrócić uwagę na ślady kultury materialnej dawnych mieszkańców, którzy kaprysem Historii zostali zmuszeni do opuszczenia swojej ojcowizny. Są to przede wszystkim zabytki sakralne – cerkwie w Żłobku (1830), Czarnej Górnej (1834) czy Michniowcu (1863), oraz cerkwisko wraz z ruinami dzwonnicy w Lipiu. Piękna dawna cerkiew znajduje się także w samej paśmie Żukowa wytyczona została także leśna ścieżka edukacyjna o długości 3,5 km, na której ustawione są liczne tablice z informacjami na temat życia lasu i jego dzikich mieszkańców, a także pracy bieszczadzkich leśników oraz prowadzonych przez nich zabiegów pielęgnacyjnych i hodowlanych. Barwne plansze ułatwiają rozpoznawanie rzadkich i chronionych gatunków roślin i także „zieloną klasę”, czyli miejsce z wiatami i ławkami, w których można zarówno odpocząć, jak też prowadzić zajęcia edukacyjne oraz – po uzgodnieniu z Nadleśnictwem Ustrzyki Dolne – rozpalić kogo Żuków?Dla osób lubiących wypoczywać aktywnie o każdej porze roku – zarówno wędrując, „piknikując”, jak i biegając na nartach, z dala od zgiełku codzienności miejskiej a w otoczeniu magii lasu pełnej mocy spokoju i relaksu tak dla ciała jak i Żukowa to świetny zielony teren do uprawiania aktywnego wypoczynku. A dodatkowym jego walorem jest to, że nie zostało ono jeszcze do końca odkryte, ani przez mieszkańców jego okolic, ani przez turystów. Zachowajcie więc naszą rekomendację dla tego wspaniałego pasma w tajemnicy…A na zakończenie widok Żukowa zimą…fot. Zygmunt KrasowskiMonika Bulikcoach przemianyredaktor naczelny
Bieszczady - 10 ciekawych miejsc, co zobaczyć, ciekawostki, przewodnik. Mit Bieszczadów zrodził się na początku lat sześćdziesiątych w czasie studenckich obozów i rajdów, w namiotowych bazach, przy ogniskowych "śpiewankach", w trakcie nocnych wypraw do "Grobu Hrabiny" i wyczekiwaniu wschodu słońca na Haliczu.
Są miejsca na Ziemi, które co najmniej kilkanaście razy zmieniały swoją przynależność państwową. Np. karaibskie wyspy Saint Lucia oraz Saint Vincent i Grenadyny w czasach kolonialnych wielokrotnie były przedmiotem francuskich i brytyjskich podbojów, aby ostatecznie w XX w. uzyskać niepodległość. Jest to serwis dla szukających informacji: Gdzie na wakacje we wrześniu (za granicą lub w Polsce), gdzie na urlop we wrześniu, wycieczki dla singli i rodzin z dzieckiem (dziećmi), tanie wakacje wrzesień 2022 i 2023, wypoczynek w górach lub nad morzem, gdzie na wczasy we wrześniu, wyjazd na wrześniowy romantyczny weekend we dwoje, gdzie we wrześniu na wakacje jechać, pojechać, wyjechać, polecieć, pomysł na wczasy wrzesień 2022 dla dwojga, egzotyczne wyprawy, podróże. Gdzie na weekend wrześniowy 2023?
Największym atutem tej wycieczki jest to – ze aż 3 dni z tej wycieczki zostały skomponowane z pakietu Przygoda w Bieszczadach – Najlepszego Produktu Turystycznego Podkarpacia 2018! Dzień 1 – Sanok Skarbiec Bieszczadów. Droga w Bieszczady z miejsca zamieszkania i spotkanie z przewodnikiem w Sanoku. Przejazd przez Lesko – Dawny

Jakim cudem dziewczyna, która musiała zjeżdżać na sankach z nasypu kolejowego, bo nigdzie w okolicy nie było ani pagórka, może wam pisać co zobaczyć w Bieszczadach? Pytam, bo nie byłabym sobą gdybym nie zaczęła od osobistej wycieczki – i w czasie i w przestrzeni. Tak właściwie to Bieszczady jeździły ze mną wszędzie od dziecka. A konkretnie kaseta z bieszczadzkimi piosenkami Wolnej Grupy Bukowiny, którą zajeżdżali moi rodzice w seledynowej Asconie. Głównie na trasie Krajenka – Bydgoszcz, bo to było najbliższe duże miasto, przez co kiedy słyszę dziś te melodie myślę o Nakle nad Notecią. Ale tym Nakle z czasów kiedy nie było obwodnicy, a już na pewno nie McDonald’sa przy obwodnicy. Zdarzyło mi się też w Bieszczady za dzieciaka pojechać – była to o tyle magiczna wycieczka, że w jej trakcie jasielska ciocia zapoznała mnie z kanwą i haftem gobelinowym, co wciągnęło mnie na kolejne 21 lat, a do tego był to lipiec roku 1997, a nam udało się wrócić (już czerwoną Ibizką, a co!) na naszą płaską Krajnę przez calutką zalaną Polskę bez uszczerbku. Ciocia, ta od haftowania, była zresztą na tyle dobrą osobą, że wymodliła i wyhaftowała sobie cmentarną kwaterę z przepięknym widokiem na miasto i wzgórza. Serio, nekroturyści powinni odwiedzić cmentarz w Jaśle – robi wrażenie. Jak sami widzicie, kwalifikacje do opisywania Bieszczadów zbierałam od wczesnego dziecięctwa. Na poważnie jednak zabrałam się do rzeczy 2 lata temu, kiedy to zachęcona wizją spędzania czasu poza zasięgiem, wygooglowałam nocleg w Wetlinie i wzięłam prawdziwy offline urlop. Bieszczady w maju i deszczu kupiły nas na tyle, że w tym roku postanowiliśmy wrócić we wrześniu i słońcu, co okazało się tematem o tyle dotkliwym, że nie ma takiego balsamu brązującego na rynku, który wyrówna moją górską spaleniznę. Oba wyjazdy poprzedzone były gruntownym researchem, a uwieńczone odwiedzinami na przepięknych szlakach, w ciekawych miejscach, no i przy stole gastrohitów, ale o tym akurat w osobnym wpisie. Dziś będzie coś dla duszy, no i dla nóg. Nie jestem zaawansowaną górską turystką, a już na pewno nie przewodniczką po Bieszczadach – w tym wpisie sygnalizuje szlaki, które polecam, ale przed wyruszeniem na wyprawę koniecznie przeanalizujcie trasę (ja planuję korzystając z mapy turystycznej online). Szlaki: Połonina Wetlińska Klasyk, no co mam powiedzieć. Nic odkrywczego? Być może, ale z drugiej strony po co się jedzie w Bieszczady jak nie po to żeby pozachwycać się połoninami. Z daleka wyglądają jak łyse placki na szczytach gór, z bliska łyso jest już nam, bo okazują się być piękne i różnorodne. Moja zasada brzmi – im dalej w jesień, tym piękniej. Połonina Wetlińska stanowi świetny pomysł na wycieczkę, zwłaszcza jeśli stacjonuje się w Wetlinie. Opcji na zdobycie jej grzbietu jest kilka – my wdrapywaliśmy się i od Brzegów Górnych (duży parking na dole) i od samej Wetliny, prosto na przełęcz Orłowicza. Drogi pod górkę są porównywalne – do zdobycia nawet dla kondycyjnie nieutalentowanego piechura. Kluczem do sukcesu są liczne przystanki i krzyżówka z Przekroju. Że co? Ano tak, święta prawda, za chwilę wyjaśnię. Szlak czerwony z Brzegów Górnych zaprowadzi nas wprost do słynnego bieszczadzkiego schroniska – Chatki Puchatka. Do nazwy mam nadzwyczajny sentyment, w końcu do dzisiaj moją ulubioną grą plenerową są misie patysie. Od Chatki czeka nas wspaniały spacer grzbietem Połoniny. Czasem właściwie płasko, czasem mocno w dół, a czasem zdecydowanie w górę. I tak przez ponad 5 kilometrów, aż do przełęczy Orłowicza. Stamtąd można do góry na Smerek, albo w dół do Wetliny. Zaletą powrotu tą trasą jest to, że lądujemy w samej wiosce, nie trzeba (jak w przypadku zejścia do Brzegów Górnych) szukać transportu lub spacerować poboczem wąskiej Bieszczadzkiej Pętli. Ok, ok, ale o co chodzi z tą krzyżówką? Krzyżówka nie może być byle jaka – musi być z Przekroju. Tamtejsza słynie z przewrotnych zagadek i haseł, które spędzają sen z powiek, ale na szczęście również zmęczenie z głowy. Umysł zajęty zastanawianiem się co to jest 200 litrów starego mleka nie zauważa, że wchodzi pod górkę. Ba! W momencie kiedy w końcu zarejestruje, że było kiedyś takie słowo jak stągiew (i mieściło mniej więcej właśnie 200 litrów) z ust podchodzącego pod górkę wędrowca może wydobyć się pisk radości. Współturyści do dzisiaj pewnie zastanawiają się z czego tak się cieszyliśmy wdrapując się na szczyty. Bukowe Berdo (+ bonusy) Ile ja się o Bukowym Berdzie naczytałam! Że takie piękne, że jak Bieszczady jesienią to koniecznie. I wiecie co? Podpisuję się wszystkimi kończynami. Nie wiem czy to mniejszy ruch turystyczny niż na innych popularnych szlakach, zróżnicowany teren, czy malownicze widoki na wszystkie strony – Bukowe Berdo należy zobaczyć i kropka. Zdecydowaliśmy się na wejście od Mucznego – uwaga – po drodze można zobaczyć żyjące na wolności żubry. Nie miziamy, nie podchodzimy, ale można. Podejście, podobnie jak w przypadku Połoniny Wetlińskiej nie przysparza wielkich trudności, chociaż im dalej (dosłownie) w las, tym przystanki robią się częstsze. Kiedy las się kończy zaczynają się widoki. Od samego początku (w naszym przypadku było to skrzyżowanie żółtego “leśnego” szlaku z niebieskim) wiadomo, że będzie to wyprawa natury zdecydowanie estetycznej. Jak przystało na gwiazdę wyprawy, trasa ta ma kilka wariantów. Pierwszy, prowadzi po prostu do Bukowego Berda. Drugi i trzeci zakładają przy okazji zdobycie dwóch najwyższych szczytów Bieszczadów: Krzemienia i Tarnicy. O ile wariant drugi (Bukowe Berdo + Krzemień) jest kwestią kilkunastu minut dodatkowego marszu, to ten trzeci polecam jedynie hobbystom/zbieraczom korony gór polskich/schodo-entuzjastom. Wszystko dlatego, że od Krzemienia do samego szczytu Tarnicy należy poruszać się właśnie… schodami. Ostro w dół, półostro w górę, a jeśli zaplanowaliście (jak my) wycieczkę w dwie strony, to na deser jeszcze półostro w dół i przyjemniaczkowe 1000 schodków ostro w górę. W imię czego? Zaliczenia Tarnicy, rzecz jasna. Gwarantuję, że ani z niej lepszego widoku nie ma, a szczyt to betonowy placek z mini krzyżem. Spokojnie można odpuścić i wybrać się na bardziej malownicze szczyty, których w okolicy nie brakuje Marzył nam się zachód słońce na grzbiecie Bukowego, ale jesienny zmrok zapadał szybko i z nagła, a przed sobą mieliśmy jeszcze całkiem długą trasę. Poza tym trzeba jeszcze wracać przez las – a tam ciemności pojawiają się dużo szybciej. Zeszliśmy więc do Mucznego, na dole miziając jeszcze pięknego Malamuta Dariusza i wpadając do ustrzyckiego sklepiku po czekoladę Studentską z malinami. Nazajutrz dopadł nas ból kolan, a pospinane łydki trzymały dość długo – mimo to wrażenia z Bukowego Berda zostały wyłącznie pozytywne. Na Tarnicę z kolei wolę patrzeć ze zdrowym dystansem (to ta garbata gnida w tle). Ach, i jeszcze jedno – nigdy nie lekceważcie mocy górskiego słońca, nawet w połowie września. Po tej wędrówce do dzisiaj noszę na ciele malownicze pasy, a pan aptekarz z Cisnej moje zakupy (Panthenol w piance i tabletki na chorobę lokomocyjną) skomentował najtrafniej jak się da: Lato w Bieszczadach, co? Zapomniane wioski (Jaworzec, Łuh, Zawój) Aby dowiedzieć się więcej o miejscach odwiedzanych podczas tego spaceru warto poszukać w sieci o ścieżce historycznej Bieszczady Odnalezione. Właśnie dzięki tej inicjatywie po drodze można przeczytać informacje. My dowiedzieliśmy się o tej trasie od pana Marcina – właściciela naszego bieszczadzkiego noclegu i świetnego źródła wiedzy na temat regionu. Świetna trasa dla fanów spacerów nieco bardziej płaskich (chociaż niekoniecznie krótkich, spokojnie można pokusić się tu o ponad dwudziestokilometrowy spacer). Uwaga – trasa dostosowana jest również dla rowerzystów. My wybraliśmy się w poszukiwaniu śladów zapomnianych wiosek w majowy deszczowy dzień dwa lata temu. Zalety – tylko my w calutkich Bieszczadach wpadliśmy na ten pomysł. Wady – dosłownie tylko my – przez kilka godzin widzieliśmy tylko siebie, deszcz i nieco posępne krajobrazy, w końcu nazwa miejscowego rezerwatu – “Sine Wiry” – zobowiązuje. Nie dajcie się wystraszyć – przy bardziej łaskawej pogodzie to miejsce idealne na spacer. Trasę można rozpocząć w Kalnicy (to zaledwie kilka kilometrów od Wetliny) i poruszać się asfaltową szosą, która potem zamieni się w szutrową, ale ciągle dosyć szeroką drogę. Co jakiś czas można napotkać na (obecnie oznaczone specjalnymi znakami) pozostałości po nieistniejących wioskach, w wyprawie towarzyszy też szum rzeki Wetliny. O tym, że kiedyś toczyło się tu życie świadczą krzyże, cmentarze, drzewa owocowe. Nie znajdziecie tutaj spektakularnych widoków – wartością tej trasy jest niesamowita atmosfera. Naszej majowej wyprawie towarzyszyła, jak już wiecie, ulewa, oprócz niej przepiękny zapach czosnku niedźwiedziego. Przy samych Sinych Wirach zawróciliśmy, bo z lasu dobiegł nas jeszcze inny zapach – dużo mniej przyjemny. Z racji tego, że my czuliśmy zwierzę wyraźnie, a ono nas mogło nie czuć ze względu na wiatr wiejący właśnie w naszą stronę, grzecznie wycofaliśmy się z lasu. Przy okazji głośno dyskutowaliśmy aby upewnić się, że nasz leśny przyjaciel jeśli nas nawet nie wywącha, to usłyszy. Spotkania udało się uniknąć, przeciwdeszczowe kurtki i obuwie zdały egzamin, ale piwo “Dwa misie” wypite tego dnia do obiadu smakowało jak po największym fizycznym wysiłku. Atrakcje poza szlakami Sanok Nie wiem czy Sanok ma jakiś reklamowy slogan (edit: ma SanOK – Miasto Kultury), ale powinno ono brzmieć: Miasto, które nie budzi żadnych oczekiwań, a jednak powinno. Kiedy zaproponowałam mojemu towarzyszowi wycieczkę do Sanoka, a w jej planie zwiedzanie muzeum historycznego i skansenu, podejrzewam że dużo chętniej rzuciłby wszystko i wyjechał w Bieszczady, tyle że akurat w nich był. Kto pomyślałby, że wrócimy z Sanoka zachwyceni i jednym i drugim aspektem wycieczki? My nie, a tak było. Zamek Królewski w Sanoku No przyznać się, kto z was z nieprzymuszonej woli pójdzie zwiedzać coś co nazywa się po prostu Zamkiem Królewskim? Pani! Takie to my mamy w każdej wiosce, a w Poznaniu to nawet jest Zamek Cesarski, ot co! No i widzicie – sanocki zamek można łatwo przegapić, zwłaszcza, że z zewnątrz wygląda jak połączenie szpitala z salą weselną (fun fact – był i jednymi drugim). I byłby to ogromny błąd, bo na zamku mieści się, sanockim zwyczajem niezbyt ekscytujące z nazwy Muzeum Historyczne. Co z tym muzeum, zapytacie. A ja zapytam – a Ostatnią Rodzinę widzieli? Ja dwa razy w kinie i dwa w telewizorze, co sprawia, że coraz lepiej wychodzi mi zaśpiew Aleksandry Koniecznej kiedy powtarzamy po Zofii Beksińskiej Zdzisek! O Ostatnią Rodzinę pytam dlatego, że Sanok to miejsce, z którego Beksińscy pochodzą i w którym można obejrzeć ogromną kolekcję obrazów i prac multimedialnych Zdzisława. Ba! Odtworzono nawet z najmniejszymi szczegółami (widok z okna!) pracownię malarza już z warszawskiego mieszkania, w związku z czym oglądając film czuliśmy prawdziwe déjà vu. Wizyta w sanockim muzeum to jednak punkt obowiązkowy nie tylko dla prawdziwych fanów twórczości Beksińskiego – jego obrazy fascynują i warto je obejrzeć z bliska nawet jeśli nie znamy/nie lubimy. Nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o tym, że w Muzeum Historycznym w Sanoku znajduje się też wspaniała kolekcja ikon. I znowu – bez kontekstu też robią wrażenie, tak jak wrażenie robią Zdziskowe obrazy, ale to kontekst nadaje im niezwykłą wartość. Przed wizytą warto zapoznać się z podstawami sztuki pisania ikon i ich symboliki. Tutaj nie ma wolnej rosjanki amerykanki – wszystko ma swój sens – i kompozycja i ułożenie ciała figur i kolory i nawet kolejność ikon w większej kolekcji. Odkrywanie tych różnych warstw znaczeń na każdej ikonie to wspaniała przygoda. A skoro już o przygodach mowa, to czas wyjść na zewnątrz, bo po drugiej stronie Sanu (tak, też przeżyłam ten moment, w którym dodałam dwa do dwóch, a właściwie San do oka) znajduje się Sansen. Czyli skansen, ale w Sanoku, ot kolejny niepoważny pomysł copywriterski dla biura promocji miasta. Skansen O wartościach skansenów nie trzeba mnie przekonywać – zapewniają i wiedzę i rozrywkę na świeżym powietrzu. Najdobitniej przekonałam się o tym, kiedy jako ośmioletnie może dziecię odwiedziłam z rodzicami podobny przybytek w Osieku nad Notecią. Jeździłam tam zresztą co najmniej kilka razy, bo w okolicy do wyboru był albo skansen albo klub Pokusa, przy którym ludzie z Manieczek z szacunku ściągali czapki i rękawiczki. Raz byłam tam na dyskotece na początku wieku i do dzisiaj mam wrażenie, że odbija się to w mojej krzywej EKG. Wracając do skansenu (chociaż właśnie o doświadczenia przedzawałowe tu chodzi) – wlazłam wtedy na pewniaka do pewnej ciemnej izby gdzie ujrzałam ni mniej ni więcej tylko trupa na katafalku. Innymi słowy – ujawniłam zwłoki, a owszem, na tym blogu pilnujemy w tej kwestii poprawnej nomenklatury! Wokół umarłego kilka pań, które zanosiły się płaczem, no i ja, jeszcze bez płaczu, ale ze zdecydowanie zszokowaną miną. Nie pozostało nic innego jak wycofać się z izby i chodzić po reszcie skansenu myśląc o tym, czy nie natknę się na kolejnego nieboszczyka. Natknęłam się na co innego – mianowicie na tablicę mówiącą o tym, że tego dnia w skansenie odbywa się wystawa specjalna pokazująca obrzędy pogrzebowe ludu wsi nadnoteckiej (czy ludu temu podobnego – etnografowie wybaczcie – tutaj akurat na terminologii się nie wyznaję!). Tablicę przyjęłam z ulgą, skanseny do dzisiaj traktuję z czcią, a na progach ciemnych izb puszczam innych przodem. Wstęp jest pokaźnych rozmiarów, ale Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku to jeden z największych skansenów w Polsce więc to zobowiązuje. Na dzień dobry protip – przy zakupie biletów proszę się skumać w kolejce z innymi zwiedzającymi i złożyć na opiekę przewodnika. Taka usługa kosztuje (kieruję się stroną www skansenu) 50 złotych, a grupa może liczyć aż 20 osób. Czyli jeśli jesteście w piątkę to za przewodnika płacicie po 10 złotych – najlepsza inwestycja tego dnia. Ja w ogóle uważam, że o ile się nie jest znawcą danego tematu, dobry przewodnik zawsze wzbogaci wycieczkę. W przypadku sanockiego skansenu dowiedzieliśmy się mnóstwa ciekawostek, przewodnik pomógł wybrać optymalną trasę po atrakcjach muzeum, a do tego padł tylko jeden niewinny żarcik o tym, że ja i Piotrek mamy sobie polulać kołyską-eksponatem żeby się przygotować do przyszłej roli rodzica. A przypominam, że jesteśmy na Podkarpaciu – nie jest źle! Z dwójki zamek – skansen, wybrałabym zamek, ale jeśli macie czas/dzieci/potrzebę bycia na powietrzu, to skansen będzie również dobrym wyborem. Uherce Mineralne Spodziewam się, że nieco zabiłam wam ćwieka tym wyborem – Uherce Mineralne to takie bieszczadzkie pół Krajenki leżące pod Leskiem. Po kiego grzyba miałabym was tam wysyłać? Ano po grzyba na szynach, albo grzyba z gliny. I po jedzenie i picie, ale to w osobnym poście. Bieszczadzkie Drezyny Rowerowe Jak brzmi takie jest – ktoś wpadł na świetny pomysł, aby stworzyć drezynowo-rowerową hybrydę. Ma siodełka i pedały zupełnie jak w rowerze, ale porusza się po szynach – genialne! Wysiłek porównywalny do jazdy na zwykłym rowerze, ale dla najmłodszych i najstarszych przygotowano też specjalne ławki pasażerskie na każdej drezynce. Organizatorzy zadbali o to żeby trasy były zróżnicowane – można wybrać się na całkiem długą przejażdżkę, a można obrócić tam i z powrotem w nieco ponad godzinkę. Ruch, jak to na kolei, jest zorganizowany – obowiązuje rozkład jazdy, a drezyny na trasę wyruszają grupowo. I tutaj kolejna wskazówka ode mnie – przed startem wycieczki trzymajcie się pana z obsługi. Bo pan z obsługi pewnie zapyta kto chce jechać w pierwszej drezynie – i wtedy bądźcie jak ja: szybko podnieście rękę i spójrzcie z satysfakcją na wszystkie dzieci, którym słaby refleks lub wafelek w buzi nie pozwolił na zaklepanie najlepszego miejsca na wycieczce. Zanim oskarżycie mnie o niszczenie ludziom dzieciństwa, od razu uprzedzam, że pan szukał wyłącznie takich ludzi, którzy mają miejsce żeby go zabrać na ławce pasażerskiej, sorry dzieciaki i ich rodzice, odpadacie na starcie. Bycie na początku wycieczki (lub na końcu, bo na “pętli” kolejność się odwraca) jest atrakcyjne, bo gwarantuje najlepsze widoki, w przeciwnym razie oglądamy plecki drezyny z przodu, no chyba, że kolumna bardzo się rozrzedzi. Drezyny rowerowe są zdecydowaną odpowiedzią na to, co zobaczyć w Bieszczadach z dziećmi – te z naszej wycieczki miały tak ucieszone buzie, że prawie zapomniały, że mnie nienawidzą za zgarnięcie drezyny numer 1. Odwiedziny na stacji w Uhercach Mineralnych warto połączyć z jeszcze jedną, stosunkowo nową atrakcją w okolicy – wizytą w Bieszczadzkiej Szkole Rzemiosła. Bieszczadzka Szkoła Rzemiosła O tej atrakcji mówię, w połączeniu z drezynami rowerowymi bowiem obie inicjatywy wyszły spod ręki tych samych ludzi – zresztą uczestnictwo w wycieczce drezynowej uprawniło nas do 10% zniżki w Szkole Rzemiosła. A ceny i tak nie są w niej wygórowane. Bilet wstępu uprawnia do podróży w czasie do szkoły sprzed lat i uczestnictwa w zajęciach z pieczenia lokalnego przysmaku – proziaków, garncarstwa i kaligrafii. Tymi rączkami, moi drodzy, tymi rączkami upieczecie gorące bułeczki, ulepicie coś z gliny i napiszecie odręcznie kartkę z pozdrowieniami. Każde z zajęć odbywa się pod czujnym okiem eksperta, który pomaga, dostarcza ciekawostek i zachęca do zabierania własnych wytworów do domu. Pamiątki z wakacji? Zaliczone w postaci dwóch mini miseczek. Drugie śniadanie? Bułeczki własnej roboty. Dowód, że nawet osoba programująca na czarnym ekranie może coś ładnie wykaligrafować? Dostępny do wglądu u mnie. Nie da się za wysoko ocenić tego typu inicjatyw, uważam, że to wspaniała atrakcja i dla młodych i dla starych (którzy będą się bawić jak dzieci), a niejedna osoba wzruszy się korzystając z “telefonów z historią” czyli starych aparatów telefonicznych, w których usłyszeć można opowieści najstarszych mieszkańców Uherców. Wszystko jest dopracowane, zadbane, przemyślane – byliśmy pod ogromnym wrażeniem wizyty. Bieszczadzka Kolejka Leśna Wszystko wygląda na to, że Polacy w Bieszczadach kochają atrakcje szynowe. Leśna ciuchcia startująca z Majdanu (pod Cisną), jest kolejną (hehe) niezwykle popularną toro-wycieczką, zwłaszcza dla rodzin. I nie ma się co dziwić, pociągi są fajne i już! Mówię to wam ja, osoba, która musiała zjeżdżać na sankach z nasypu kolejowego, więc ma do całej infrastruktury szynowej spory sentyment. Bieszczadzka Kolejka Leśna to pociąg z szeregiem drewnianych wagonów – takich półotwartych, więc w razie niepogody dostaniecie rykoszetem (my dostaliśmy). Do wyboru są dwie trasy: można pojechać do Przysłupia lub do Balnicy. My pojechaliśmy i tu, i tu – głównie dlatego, że pani w kasie uznała, że na pewno nie wytrzymamy. Upór ma swoje dobre strony: mogę zdać relację z obu opcji. I tak, Przysłup to kierunek gastronomiczny – na pętli czeka kilka opcji kulinarnych wraz z (uwaga spoiler z wpisu o tym gdzie zjeść w Bieszczadach) naszą ulubioną smażalnią o uroczej nazwie Dom Pstrąga. Niestety, do celu prowadzi dość monotonna trasa, która trwa ponad godzinę. Oczywiście, sama frajda z jazdy kolejką jest też, ale to już musicie uzależnić od własnej kolejowej zajawki i współczynnika pogodowego. Jeśli oczekujecie, że kolejka przewiezie was przez te słynne dzikie Bieszczady, gdzie niedźwiedź odpowiada za przestawianie zwrotnicy to śmiało walcie na Balnicę. Trasa jest nieco krótsza, za to dużo bardziej przez las. Na mecie nie ma restauracji, ale jest sklepik zatrzymany w czasie (stan na 2016, bo jednak w Bieszczadach sporo rzeczy się zmienia). Ostatnim elementem na jaki należy zwrócić uwagę w przypadku tej atrakcji jest dziki tłum szarżujący wagoniki – w majowy deszczowy weekend kolejka była pełniutka, ale wtedy jazdy odbywały się tylko w weekendy. Jak jest w wakacje, kiedy kolejka kursuje codziennie? Podejrzewam, że nadal tłoczno. Szlak cerkwi drewnianych Szlak to w tym przypadku pojęcie względne, bo takowych istnieje w regionie co najmniej kilka. Właściwie gdzie nie pojedziecie, to w okolicy czai się jakaś drewniana cerkiewka, najczęściej zamknięta na cztery spusty (lub spustu pół), ale przy odrobinie szczęścia można wejść do środka i powąchać, a wąchać warto, bo cerkwie pachną przepięknie. Szczególnej uwadze polecam dwa miejsca: Cerkiew w Łopience, głównie dlatego, że ani nie jest drewniana, ani nigdy nie jest po drodze. Zawsze trzeba skręcić, nadłożyć drogi, pobłądzić, aby w końcu zobaczyć budynek zagubiony pośrodku bieszczadzkiej przyrody. W środku jest surowo i bardzo klimatycznie. Cerkiew w Smolniku – o nietypowych kształtach, górująca nad okolicą. Za cerkwią znajduje się cmentarzyk – bez nekroturystyki nie da się, sorry. Aby dopełnić mojej charakterystyki jako turystyki (cerkiewki, cmentarze, jedzenie, mizianie zwierzaków) dodam, że okolica jest interesująca również ze względu na element gastronomiczny i mizialny też. Poza kategorią “zabytki drewniane”, ale ciągle w sekcji sakralnej znajdują się ruiny klasztoru w Zagórzu – jeśli macie po drodze, zdecydowanie warto zajrzeć. Co zobaczyć w Bieszczadach, ale tak naprawdę? Wszystkie opisane w tym wpisie miejsca były dla nas atrakcyjne (z różnych powodów), ale nie da się ukryć, że w zwiedzaniu Bieszczadów z dokładną checklistą jest coś bardzo… niebieszczadzkiego. Polecam więc wpleść w dobrze zaplanowaną wyprawę (czemu zawsze kibicuję) jakąś przestrzeń na odkrywanie tego miejsca po swojemu. Minizachwyty mogłyby u mnie zapełnić wpis co najmniej dwa razy dłuższy niż ten. A tu zbłąkana kapliczka, ciekawe skąd się wzięła, a tu sklepik, który mógłby robić za scenografię filmu z lat 90-tych, a tu widok, na który mógłbym patrzeć biorąc prysznic (najwyższy dowód uznania dla topografii terenu u Piotrka). Wszystko w rytmie slow, chociaż z roku na rok coraz więcej ludzi wpada na ten sam slow pomysł żeby w Bieszczady przyjechać. PS: Nie, nie zapomniałam o Solinie. Sporo tam ludzi, a i klimat mocno “karpaczowaty”. I 20 lat temu, i teraz zapamiętałam z Soliny jedynie ostrzegawcze pół legendy o dziesiątkach ludzi, którzy tracą życie wychylając się za bardzo i potem leżą biedni w ciemnej izbie w skansenie. Ale uczciwie przyznaję, że zapory “od środka” nie miałam okazji zwiedzać – pewnie zrobiłaby na mnie większe wrażenie.

  1. Խ ол
  2. Зиቨօգуረ ух ቲψев
  3. Жаλаնетጁκը еб еջθ
W Polsce na przykład znacznie łatwiej jest przewidzieć, jakie ubrania ze sobą zabrać - znamy nasz klimat i zwykle wiemy, jakich warunków pogodowych możemy się spodziewać. Nawet jeśli czegoś zapomnimy, to łatwiej i taniej będzie nam coś dokupić, niż gdy nagle znajdziemy się w obcym kraju i zaskoczy nas aura pogodowa.
Bieszczady przestały być dzikim miejscem na skraju Polski, do którego przyjeżdżają wyłącznie romantyczni wędrowcy i ekipy rajdowe. Szlaki w Bieszczadach z roku na rok stają się coraz bardziej popularne. Obecnie Bieszczady to jedno z najmodniejszych miejsc turystycznych w Polsce. Które szlaki wybrać, by poczuć w Bieszczadach klimat, na którym wyrosła ich legenda? Proponuję kilka tras, które jeszcze długo nie będą zatłoczone. Popularność Bieszczadów eksplodowała na olbrzymią skalę. Najpopularniejsze trasy: Połonina Wetlińska i Caryńska, Rawki, Tarnica i Bukowe Berdo to pierwszy wybór turystów debiutujących w Bieszczadach. Te szlaki są zdecydowanie najbardziej oblegane. W sezonie letnim wędrują nimi tysiące ludzi. Spis treści1 Najlepsze szlaki i trasy turystyczne w Bieszczadach? Tam, gdzie nie ma tłumów2 Komańcza – Cisna. Czerwony szlak. km3 Jabłonki – Schronisko PTTK w Jaworcu. Czarny szlak. km4 Maniów – Nowy Łupków. Żółty+Niebieski. km5 Żubracze-Runina. Niebieski-Żółty-Niebieski. km6 Szlaki i trasy w Bieszczadach bez tłumów. Kiedy pojechać? Najlepsze szlaki i trasy turystyczne w Bieszczadach? Tam, gdzie nie ma tłumów Mam kilka propozycji szlaków dla osób, które chciałby podziwiać Bieszczady w nieco bardziej kameralnym gronie. To trasy, które pozostają poza zainteresowaniem największych grup, a które ze względu na rozmaite walory wciąż są bardzo atrakcyjne. Te rekomendacje powinny również zainteresować miłośników Bieszczad, którzy wędrowali już najpopularniejszymi szlakami i chcieliby uciec w drugoplanowe rejony mniej znanych pasm. Zerknijcie, którędy wędrować, żeby lepiej poczuć ducha Bieszczadów rozumianych jako krainy romantycznych wędrowców. W drodze na Jasło. Jesiennie Komańcza – Cisna. Czerwony szlak. km Ponad 30 kilometrowy odcinek Głównego Szlaku Beskidzkiego łączy będącą na skraju Bieszczadów Komańczę z jednym z najważniejszych turystycznych bieszczadzkich ośrodków – Cisną. Do jego przejścia potrzeba całego długiego dnia. Suma przewyższeń to ponad 1150-1250 m (zależy skąd startujemy), czyli jak na Bieszczady na prawdę konkret. Trasa jest eksponowana tylko na kilku odcinkach. Najciekawszym miejscem szlaku są Jeziorka Duszatyńskie. Po drodze zdobędziemy kilka szczytów: Hon, Wołosań, Pocak, Jaworne, czy Chryszczatą. Ze względu na swoją długość i brak możliwości kontaktu z cywilizacją po drodze nigdy nie stanie się priorytetowym wyborem większości turystów. Można tu wejść w dziki las bardzo, bardzo głęboko i przez długie godziny z niego nie wychodzić. Jabłonki – Schronisko PTTK w Jaworcu. Czarny szlak. km Czarny szlak może kojarzyć z czymś groźnym i niebezpiecznym, ale odcinek z Jabłonek do schroniska w Jaworcu w żadnym wypadku taki nie jest. Jego przejście zakłada wspinaczkę na dwa niewysokie szczyty: Łopennik i Falową. Oba wierzchołki są dość ekscytujące, choć nie należą do bieszczadzkiego kanonu. Schodząc z Łopiennika w stronę Dołżycy można odnaleźć fundamenty schroniska, które spłonęło w 1977 roku. Suma przewyższeń jest dosyć spora- ponad 1000 metrów bez względu na to, z której strony startujemy. Polecam wystartować z Jabłonek. Finisz w jednym z przyjemniejszych z bieszczadzkich schronisk, jakim bez wątpienia jest Jaworzec będzie dużo lepszym ukoronowaniem tego dnia niż wyjście z lasu w środku „szosówki”. Możliwy także krótszy wariant tego odcinka czarnego szlaku ze startem lub finiszem w Dołżycy. Maniów – Nowy Łupków. Żółty+Niebieski. km Wkraczamy na granicę polsko-słowacką. Kilka pierwszych kilometrów może wydawać się niewdzięcznych, bo idziemy drogą. W Balnicy, gdzie jest stacja kolejki wąskotorowej i sklep, skręcamy na zachód i od tego momentu szlak prowadzi granicą aż do Głębokiego Wierchu. Praktycznie całość odcinka granicznego jest schowana w lesie, nie ma zbyt wielu widokowych miejsc. Imponujące są strome zbocza po Słowackiej stronie. Miniemy też mogiłę nieznanego żołnierza. Trasę proponuję zakończyć w Nowym Łupkowie, ale w sumie warto zrobić to nieco wcześniej, w schronisku na Końcu Świata. Trasa jest bardzo łagodna i łatwa. Żubracze-Runina. Niebieski-Żółty-Niebieski. km Propozycja małego wypadu na stronę Słowacką. Wyruszamy ze wsi Żubracze. Najpierw pokonujemy cały „masyw” Hyrlatej i schodzimy do Przełęczy nad Roztokami. Po stronie słowackiej większość trasy prowadzi szutrową drogą. W Runinie znajdziecie kilka miejsc noclegowych. Na drugi dzień można wrócić z Runiny dochodząc zielonym szlakiem do szlaku granicznego a następnie schodząc do Cisnej szlakiem czerwonym. Szlaki i trasy w Bieszczadach bez tłumów. Kiedy pojechać? A co jeśli chce się zobaczyć te bardzie popularne miejsca, ale nie ma się ochoty na spacery w tłumie? Najlepsza rada: wyjazd po sezonie i w tygodniu. Ja najchętniej przyjeżdżam w Bieszczady zimą, ale rozumiem, że nie dla każdego ta pora roku będzie idealna. W takim wypadku zachęcam do przyjazdu w kwietniu, marcu, albo wrześniu. To miesiące, w których innych turystów a najpopularniejszych szlakach będzie trochę mniej. Pamiętajcie – rocznie w Bieszczady przyjeżdża ponad 0,5 mln ludzi. Jeśli zdecydujemy się na wędrówkę mniej znanym szlakiem dokładamy cegiełkę do zrównoważonego rozwoju turystyki w regionie. Czy Waszym zdaniem najlepsze szlaki w Bieszczadach to te z dala od tłumów? A może macie jakieś inne propozycje na trasy, gdzie jest luźno na szlaku? Komentarze całe Wasze!
Bieszczady zimą oferują też takie atrakcje, jak: jazda skuterem śnieżnym po bezdrożach; kulig na saniach w konnym zaprzęgu – za dnia z przepięknymi widokami, a nocą z pochodniami; łyżwy – m.in. w Polańczyku, Ustrzykach Dolnych i okolicy Jeziora Solińskiego; snowtubing – zjazd po śniegu na dużych, dmuchanych dętkach;

20 Najlepszych Atrakcji w Bieszczadach i Okolicach 2023. 2 lutego 2023 Bieszczady. Widoki w Bieszczadach są niebywałe. Warto tutaj przyjechać zarówno zimą jak i latem. Znajdziemy tutaj najdziksze góry w Polsce. Stykają się tutaj 3 granice: Polski, Ukrainy i Słowacji.

Przed wyjazdem zapoznaj się z regulaminem plaży, na której planujesz odpoczywać, ponieważ w różnych częściach wybrzeża obowiązują odrębne przepisy dotyczące zwierząt. W niektórych miejscach pies na plaży musi przebywać na smyczy i w kagańcu, w innych może swobodnie biegać i się kąpać, a w jeszcze inne w ogóle nie wolno
Wysokie Bieszczady we wrześniu. Prawdziwy turysta – piechur, zdobywca szczytów będzie zachwycony maszerując pustymi szlakami. Wrzesień to najlepszy miesiąc do odkrywania Bieszczadzkiej dziczy. Nocleg w Bieszczadach we wrześniu. Sprawdź dostępność noclegów w obiektach, które polecamy.
BIESZCZADY I OKOLICE: najświeższe informacje, zdjęcia, video o BIESZCZADY I OKOLICE; noclegi(rzeszów i okolice, bieszczady) W ograniczeniu bagażu nie można też przesadzać, najlepiej jest dopytać jak duży a przede wszystkim jak ciężki bagaż możemy zabrać na jacht i co znajduje się na wyposażeniu jachtu. Wówczas będziemy mieli łatwiejsze zadanie w planowaniu niezbędnych rzeczy do spakowania. Nie będę oryginalna jeśli napiszę, że pogoda we wrześniu na Majorce może być różna. Patrząc na dane z 2021 roku to minimalna temperatura we wrześniu to 17,7 stopni, stopni a maksymalna 31,5. Z kolei średnia z całego miesiąca września w 2021 roku wyniosła 24,7 stopnia. Ze statystyk wynika, że nie będzie zimno.
Jeśli polskie wakacje to jedyny moment, gdy możesz wybrać się do Londynu, przekonaj się, jaka temperatura jest tu w czerwcu, jaka w lipcu, a jaka w sierpniu. A jeśli wolisz uciec tu jesienią, sprawdź, jakie ubrania musisz spakować. Porównaj średnie temperatury w Londynie we wrześniu, w październiku i w listopadzie.
nV5nfl.